Do wypadku doszło na terenie boiska Gminnego Klubu Sportowego Pokrzywnica, które znajduje się w najbliższym sąsiedztwie Urzędu Gminy. Teren nie jest ogrodzony, można tam swobodnie wejść, ale ciężkie metalowe bramki bez siatek stoją w rogu boiska, spięte łańcuchami. Jak więc doszło do przygniecenia chłopca? Jak się okazuje, gdzieś blisko leżały inne, nie używane już bramki, w żaden sposób nie zabezpieczone. Gdy czterej chłopcy przyszli pograć tu w piłkę, przynieśli je i ustawili na boisku. Do nieszczęścia doszło, gdy kolega dziesięciolatka potrącił niestabilną bramkę, a ta przewróciła się przygniatając Gabrielowi brzuch.
Reportaż o tym groźnym wypadku, który jak pokazało wiele podobnych sytuacji, mógł się dla dziecka zakończyć naprawdę tragicznie, pokazano w Kurierze Mazowsza na antenie Warszawskiego Ośrodka Telewizyjnego. Wystąpił w nim sekretarz gminy Pokrzywnica Tadeusz Jakubiak, który stwierdził, że znajdujące się po sąsiedzku urzędu boisko zostało użyczone Gminnemu Klubowi Sportowemu, ale od jesieni ubiegłego roku jest zamknięte. W reportażu wypowiadał się również prezes GKS Pokrzywnica Artur Sikorski, który jak powiedziano ubolewa, że doszło do wypadku, ale nie poczuwa się do odpowiedzialności za to, co się stało.
- Nasze bramki są zabezpieczone. Tamte bramki były już w ubiegłym roku zezłomowane, można powiedzieć że leżały na śmietniku, nie były na boisku, więc młodzież musiała te bramki przynieść - stwierdził.
Po kilku dniach od wypadku ponownie skontaktowaliśmy się z babcią chłopca, by zapytać o jego stan zdrowia. Jak się okazało, Gabriela czeka długa rekonwalescencja. Przeprowadzona w ciechanowskim szpitalu tomografia komputerowa wykazała bowiem pęknięcie wątroby w dwóch miejscach.Wciąż nie wolno mu wstawać, przechodzi kolejne badania, dostaje dożylnie antybiotyki.
Czy przedstawiciele władz gminy i Gminnego Klubu Sportowego Pokrzywnica ponoszą odpowiedzialność za to, co się stało? Naszym zdaniem tak. Dorośli odpowiedzialni za obiekt powinni bowiem tak go zabezpieczyć, by dzieci nie miały możliwości wniesienia tam bramek, które zresztą też powinny dawno stamtąd zniknąć, skoro były przeznaczone na złom. Z przekazanych nam przez mieszkańców Pokrzywnicy informacji wynika, że dzieci regularnie grały w piłkę na tym podobno nieczynnym boisku. Nie ma tu ani ogrodzenia, ani nawet tablic informujących o zakazie korzystania.
Rodzina chłopca skierowała już wniosek do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego o wszczęcie postępowania wyjaśniającego przyczyny wypadku i ewentualne wskazującego osoby odpowiedzialne.
Bramka przygniotła dziesięciolatka!
O tym dramatycznym wydarzeniu poinformowała nas telefonicznie babcia chłopca. - Wnuczek jest teraz w szpitalu w Ciechanowie, robią mu badania i nie wiadomo czy nie będzie operowany - mówiła przerażona kobieta. - Jak tak może być, że po tylu tragediach kiedy bramki zabijały dzieci, nie zabezpieczać ich odpowiednio?! Nie mogę tego zrozumieć.
- 23.06.2015 18:04