Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 24 czerwca 2025 03:10
Reklama Wieliszewskie Wianki 2025

Z mityngiem KU SŁOŃCU

To był już XVIII Międzypowiatowy Mityng Lekkoatletyczny Osób Niepełnosprawnych. Przebiegał (miejski stadion) według wypracowanego już scenariusza: prezentacja drużyn sportowych, podniesienie flagi, marsz KU SŁOŃCU (poprowadzony przez uczniów SOSW w Wyszkowie i dziewczęta z ośrodkowego zespołu Łowcy Rytmów), przemówienia gości, otwarcie zawodów i zapalenie znicza. O pierwszych edycjach tej masowej imprezy TYGODNIK rozmawiał z radnym powiatowym Witoldem Saracynem i przewodniczącym RP Wiesławem Cienkowskim
Z mityngiem KU SŁOŃCU
24
TAK DOTARLIŚMY DO PEŁNOLETNOŚCI

Panie Witoldzie, sięgnijmy do początków...

Pierwszy mityng był związany z powstawaniem powiatu i naszymi różnymi inicjatywami. Było wiele imprez dla osób bez NIEDOSKONAŁOŚCI, zamkniętych imprez, ale dla osób niepełnosprawnych żadnych. Tak doszliśmy do wniosku, że warto byłoby w królowej sportu, LA, zmierzyć siły niepełnosprawnych. Zasadą było uczestnictwo, a nie ze wszelkich sił bicie rekordów, osiąganie wyników.

Kto startował w pierwszych edycjach MITYNGU?

Młodzież i dorośli. Na początku zapraszaliśmy ośrodki szkolno-wychowawcze, potem jeszcze domy pomocy społecznej. Nasza impreza z roku na rok rozrastała się, startowało po kilkanaście podmiotów. Wiele też środków zdobywaliśmy na organizację tych imprez. Najbardziej zaangażowany był SOSW w Pułtusku. To główny organizator wraz z Zarządem Powiatu i starostą pułtuskim.

Doskonale pamiętam pierwsze mityngi i ich gości, ludzi z pierwszych stron gazet.

To były wojewoda mazowiecki pan Leszek Mizieliński, marszałek Struzik, sportowcy – Józef Grudzień, Erwina Rys – Ferens, przedstawiciele ministerstw... Tak dotarliśmy do pełnoletności, a mamy wrażenie jakbyśmy dopiero rozpoczynali...

One się jakoś różnią te mityngi?

Zmienił się stadion, zmieniają się uczestnicy, jeśli zaś chodzi o same konkurencje, to one też się zmieniają. Organizatorzy wymyślają nowe, a to skok z miejsca, a to skok przez linę, rzut piłeczką, piłką. Konkurencje są oczywiście na miarę uczestników i podkreślę, że nie o wynik nam wszystkim chodzi. Chodzi o uczestnictwo, o przeżycia. A radości jest co niemiara. I co jest najważniejsze - każdy uczestnik otrzymuje na pamiątkę medal, dyplom, zwycięzcy dostają puchary jak drużyny. I o to dbamy. Chcemy nagrodzić wysiłek niepełnosprawnych i uczestnictwo w tej imprezy.

Ładnie opiekujecie się gośćmi.

Pomoc świadczą DPS-y, każdy uczestnik otrzymuje poczęstunek, drugie śniadanko, napoje. Są wolontariusze, nikt nie jest pozostawiony sam sobie. I co jest istotne? Nigdy podczas naszych imprez nie padał deszcz. Dopisuje nam słońce. Marsz Ku słońcu daje taką nadzieję na dobrą atmosferę i dobrą aurę. I niech tak trwa dalej.

Impreza ma ojca chrzestnego czy matkę chrzestną?

Byłem jednym z głównych organizatorów wraz z panem starostą Tadeuszem Nalewajkiem. Czy jeden ojciec? Pomysł przyszedł tak od słowa do słowa. Chodziło o wymyślenie imprezy plenerowej dla osób niepełnosprawnych, o wyjście z murów. A LA jest konkurencją sportową, która jest widowiskowa, bierze w niej udział wiele osób i jest łatwa w wykonaniu – bieg, skok, rzut.

SŁODKI CIĘŻAR NA NASZYCH BARKACH

Czym dla SOSW, panie Wiesławie, jest mityng lekkoatletyczny?

Czerwcowy mityng... Głównym pomysłodawcą był właśnie pułtuski SOSW, jeszcze wówczas nie imienia Anny Karłowicz. Pierwszy mityng organizowaliśmy jako SOSW w Tąsewach.

Zmieniliście lokum, a ewaluowanie mityngu?

Na początku uczestniczyły tylko drużyny z powiatu pułtuskiego. Później sukcesywnie dopraszaliśmy sąsiednie powiaty, sąsiednie ośrodki i w tej chwili przyjeżdża do nas po kilkanaście ekip, nawet piętnaście, dzisiaj mamy jedenaście drużyn, np. Ciechanów i Joniec mają imprezy na swoich terenach, dlatego ich tu nie ma.

Gościnni jesteście, obserwuję was od osiemnastu lat!

Staramy się. Przychodzi pomoc: z DPS Obryte, od nauczycieli, od wolontariuszy, wspierają nas szkoły: PRUSA, RUSZKOWSKIEGO, LO, chociaż ten słodki ciężar jest na naszych barkach. Miło jest, słońce nie tylko w marszu Ku słońcu, w którym idą i zawodnicy, i goście.

Ale słońce! Podobno nigdy nie padał deszcz.

Raz pogoda była bardzo niepewna, więc przełożyliśmy termin imprezy i udało się. To było z pięć lat temu. I tak zawsze mamy pogodę.



Podziel się
Oceń