Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 czerwca 2025 16:51

Najważniejszy optymizm i ludzka życzliwość

Z ministrem Henrykiem Kowalczykiem, nie tylko o Świętach, rozmawia Ewa Dąbek
Najważniejszy optymizm i ludzka życzliwość
kowalczyk1
Na początek trochę powspominajmy. Jakie były wigilie w Pana rodzinnym domu, w dzieciństwie?
Właściwie wszystkie wigilie mojego dzieciństwa były podobne. Rankiem z ojcem i braćmi szliśmy do naszego lasu po choinkę. W moim rodzinnym domu to nie był świerk, tylko sosna. Ubieraliśmy ją i czekaliśmy na wieczór, na wigilijne potrawy, wśród których była oczywiście kapusta z grzybami, ziemniaki, dorsze, śledzie. Najbardziej pamiętam smak ziemniaków z olejem lnianym, do tej pory najlepiej mi smakują.
Kolejnym wigilijnym wspomnieniem z rodzinnego domu jest droga na pasterkę. Do kościoła mieliśmy około 8 kilometrów, które oczywiście pokonywaliśmy pieszo. Była to spora wyprawa, w mroźną zimową noc. Wracało się koło czwartej nad ranem, szliśmy sporą grupą, więc zawsze było wesoło.

A pierwsze Święta w Pańskim dorosłym życiu, gdy miał Pan już swoją rodzinę?
Pierwsza wigilia w moim domu, w mojej rodzinie była gdy mieliśmy już dwójkę dzieci, w 1981 roku, w stanie wojennym. Wtedy bez zezwolenia milicji nie można było jechać do innego województwa. Wcześniej spędzaliśmy święta u rodziców. W 81 roku mieliśmy dwójkę małych dzieci poniżej dwóch lat. Od tamtej pory często spędzaliśmy już wigilie w swoim domu, żeby dzieci widziały, że Boże Narodzenie spędza się z najbliższymi.

Zapewne wcześniej bardziej angażował się Pan w domowe przygotowania świąteczne? Teraz, ze względu na pracę, brakuje na to czasu. A może się mylę?
Mimo obowiązków zawodowych, staram się dzień przed wigilią i w samą wigilię być w domu i mam nadzieję, że w tym roku też mi się to uda. Wbrew pozorom, gdy miałem pracę bliżej domu, byłem wójtem gminy, bieżące obowiązki pochłaniały mój czas nawet w wigilię, gdy zasypało drogi i trzeba było nadzorować odśnieżanie. Wtedy Boże Narodzenie było naprawdę pracowite.

Pracuje Pan w Warszawie, ale bardzo często gości na naszych miejscowych wigiliach? Co Panu dają takie przedświąteczne spotkania z ludźmi stąd?
Staram się uczestniczyć w spotkaniach opłatkowych na naszym terenie, tak wielu jak się da, z kilku przyczyn. Po pierwsze jest to takie budowanie wspólnoty. W świątecznej atmosferze, przy dzieleniu się opłatkiem, wspólnym śpiewaniu kolęd jest ku temu szczególna okazja. Chcę również pokazać, że nadal jestem mocno związany z lokalnym środowiskiem i nawet jeśli pracuję w Warszawie, pamiętam o ludziach stąd i są mi bardzo bliscy. Wiem, że moja obecność jest ważna dla tych, którzy mnie zapraszają, dlatego robię wszystko by z takiego zaproszenia skorzystać.

Wchodząc dziś do Pańskiego biura zauważyłam, że podłoga zastawiona jest paczkami żywnościowymi. Może mi Pan powiedzieć, skąd one się tu wzięły i do kogo trafią?
Tradycyjnie już, od wielu lat, korzystając ze współpracy z Caritasem, uczestniczymy w przedświątecznej zbiórce żywności. Chcę tu podziękować Józefie Lachowskiej, Małgorzacie Byrskiej, Krystynie Deptule, Marii Wołowicz, Barbarze Chrzanowskiej, Ewie Kaźmierczak, Arturowi Pawlakowi, Stanisławowi Waśniewskiemu, także uczniom - wolontariuszom z Liceum Ogólnokształcącego im. Piotra Skargi. Zbiórka odbyła się w poprzedni weekend i udało się zgromadzić mnóstwo żywności. Kiedy w poniedziałek przyjechałem do biura, to tu nie można było wejść! Z zebranych produktów zrobiono 153 paczki, pozostał jeszcze do podzielenia makaron. Paczki odbierały już osoby potrzebujące, trochę zostanie zawiezionych w teren, do innych gmin naszego powiatu, bo tam też są ludzie potrzebujący. Zbiórka udała się przede wszystkim dzięki wielkiemu sercu i ofiarności ludzi. Do paczek dokupiliśmy trochę produktów, by były pełne i różnorodne.

Tegoroczne święta będą domowe i rodzinne, czy też marzy się Panu wyjazd?
Nie, na Święta wyjazd mi się nigdy nie marzy. Dla mnie najprzyjemniej jest z rodziną, gdy przyjeżdżają wnuki i w domu jest gwar. W tym roku niestety nie wszyscy dotrą na wigilię, ale i tak będzie nas sporo.

A ile ma Pan wnuków?
Ośmioro. Trójka mieszka zagranicą i w tym roku nie przylecą na Święta, tylko troszkę później. Czekam jednak na wieczerzę wigilijną z najbliższymi. U mnie do stołu zasiada kilkanaście osób. Potem jest rozpakowywanie prezentów, na co najbardziej czekają wnuki, są zachwyty i cała podłoga zastawiona tymi prezentami, każdy pokazuje co dostał. To jest taka stała część naszego rodzinnego Bożego Narodzenia. Śpiewamy kolędy i do czasu pójścia na pasterkę cieszymy się z bycia razem. W Święta zwykle wyjeżdżamy odwiedzić mojego ojca i braci, którzy mieszkają ponad 150 kilometrów od nas.

Z naszego podwórka chcę się trochę przenieść do świata wielkiej polityki, ale też świątecznie. Jak wyglądają spotkania opłatkowe w sejmie, w gabinetach ministrów? Czy w tym szczególnym czasie politycy stojący na co dzień po dwóch stronach barykady rzeczywiście zapominają o niesnaskach, zakopują topór wojenny?
Tradycyjny opłatek jest na ostatnim posiedzeniu sejmu przed świętami. W tym roku odbyło się to w czwartek, 14 grudnia, w południowej przerwie w obradach. Jest opłatek, ogromna choinka na holu głównym sejmu, życzenia. Zwykle bywa na tym spotkaniu biskup Kazimierz Nycz. Dzielimy się opłatkiem, choć nie wszyscy ze wszystkimi, bo ze względu na ilość osób jest to po prostu niemożliwe. Wśród parlamentarzystów jest wielu, którzy pracują w sejmie od kilku kadencji, więc są mi znani od lat i traktujemy się po koleżeńsku. Na tę szczególną chwilę spory się wyciszają. Oddzielne spotkania są w ministerstwach i kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Tam też panuje nastrój świąteczny, dzielimy się opłatkiem, składamy sobie życzenia. Tych spotkań jest sporo. Kiedyś policzyłem te w których uczestniczyłem, to przewinęło się przez nie około czterech tysięcy osób.

Koniec roku to czas na podsumowania, ale też planowanie najbliższej przyszłości. Jak by Pan podsumował mijający rok ze swojej perspektywy ministra, ale też mieszkańca naszego powiatu?
Ten rok był w mojej ocenie dobrym rokiem, podobnie jak poprzedni, bo patrzę na ostatni okres z perspektywy dwóch minionych lat. Przede wszystkim, ogromnym sukcesem jest to, że udało się nam podpisać umowę na budowę obwodnicy Pułtuska. Trwają uzgodnienia i prace projektowe, więc inwestycja już "się dzieje". Oprócz tego trzeba wspomnieć o kilku drobniejszych sprawach, które wynikają z decyzji rządowych, a przekładają na nasz powiat. Można tu wymienić decyzję o budowie komendy policji, na czym mi bardzo zależało. Trwają również prace w środowiskowym domu samopomocy po byłym starostwie, buduje się hala sportowa przy LO Skargi, są dofinansowania dla straży pożarnych w terenie. Bilans tego roku dla naszego powiatu jest bardzo korzystny.

A plany na rok przyszły?
Oczywiście myślę o nich z perspektywy naszego powiatu. Chcę, by dofinansowano remonty kolejnych dróg, inwestycje i imprezy sportowe. Bardzo ważną sprawą jest pozyskanie dofinansowania na modernizację Domu Polonii, remont dachu, docieplenie. Pułtuski Dom Polonii złożył ofertę w konkursie na ośrodek adaptacyjny dla repatriantów i sądzę że ma duże szanse, dlatego że są tu bardzo dobre warunki i pokazali już, jak wspaniale opiekują się repatriantami w projekcie pilotażowym. Na przełomie stycznia i lutego zapewne przyjadą do nas kolejni repatrianci.

Na koniec naszej przedświątecznej rozmowy chciałabym zapytać, czego chciałby Pan życzyć naszym mieszkańcom?
Chciałbym wszystkim życzyć przede wszystkim ufności w dobrą przyszłość. To jest niezwykle istotne. Patrząc z perspektywy całego kraju, rząd Prawa i Sprawiedliwości pokazał, że realizuje przedwyborcze obietnice, korzystne dla różnych grup mieszkańców. Ważny jest również znaczny spadek bezrobocia, czego życzyłbym też naszemu miastu i powiatowi, ale by tak się stało, muszą być warunki do rozwoju gospodarczego i inwestowania. Wtedy będą nowe miejsca pracy.
Trzeba patrzeć z nadzieją w lepszą przyszłość, bo pesymizm nie jest dobry. Życzę wszystkim, by traktowali się z życzliwością. W nadchodzącym roku, kiedy będą wybory samorządowe, życzę startującym, by mieli uczciwych konkurentów, by mówiono prawdę, prezentowano siebie, zamiast krytykować konkurencję.

Zdjęcie: Ubieranie choinki z wnuczką Mają.

Podziel się
Oceń