LEWE KONTA i zamiatanie pod dywan
Niedawno pułtuszczanka M.N. uczestniczyła w drugiej już sprawie karnej przeciwko trzem paniom: A.Z., D.C. i M.H.- L. Na dzień przed pierwszą, oskarżone złożyły wniosek o obrońcę z urzędu i... było po sprawie. Potem historia powtórzyła się, bowiem 21 lutego jedna z oskarżonych nie stawiła się w sądzie z powodu choroby. Kolejna sprawa odbędzie się w maju. A początek WSZYSTKIEGO miało miejsce w 2015 roku
- 21.03.2018 10:27
- Końca nie widać, a pokrzywdzonych jest ponad dwadzieścia osób, dwie osoby z tej grupy już nie żyją – mówi M. i rozpoczyna relacjonowanie sprawy, która zdejmuje poszkodowanym sen z oczu, a słuchającą przyprawia o zadziwienie graniczące z przerażeniem.
- Wszystko zaczęło się od ubezpieczenia w znanej firmie ubezpieczeniowej, gdzie też pracowały trzy panie – A.Z., D.C. M.H.-L. Były, nazwijmy je, doradcami klientów. Wszystkie osoby pokrzywdzone były ubezpieczone w tej firmie. Wykupiły jakąś ofertę, stąd wypłynęły ich dane, nasze dane. Poprzez współpracę z ludźmi z PEWNEGO BANKU, z panią B. i panem C., oskarżona dziś A.Z., a może i pozostałe dwie panie, przesyłała dane do założenia konta bankowego do pani B., a pan G. C.., jako pracownik banku, zakładał konta.Podpisy? Nasze podpisy zostały podrobione, są umowy do tych kont.
Poprzez te konta zostały wyłudzone pożyczki w chwilówkach, czyli w tzw. parabankach. Pożyczek, jeśli chodzi o panią M.N., było dziewięć, zaciągniętych w rożnych parabankach. Na szczęście w większości te firmy, a jest ich kilkanaście, niczego od pani N. nie żądają do wyroku, sprawa jest więc wstrzymana.
W jaki sposób pani M.N. dowiedziała się o oszustwie, o koncie w PEWNYM BANKU? – Przyszło do mnie zawiadomienie z jednej z firm, że ta wykupiła już dług. Nie można było go ściągnąć, gdyż te trzy panie podawały rożne adresy, właściwe było tylko imię, nazwisko i PESEL, reszta była fikcją (mejl, nr telefonu). Ja, na przykład, ulokowana byłam na Kolejowej 3A/18. (W pobliżu mieszkała oskarżona dziś D.C.). A chodziło o to, żeby osoba oszukana nigdy nie otrzymała zawiadomienia do zapłaty. Zawiadomienie odnosiła na pocztę mieszkanka Kolejowej 3A/18. Ciekawe, że pani D.C., która mnie znała poprzez A.Z., skierowała listonosza pod mój prawidłowy adres. Tak sprawa wyszła na jaw. Zobaczyłam nie moje długi, 750 złotych. Następnie udałam się na POLICJĘ w Pułtusku, złożyłam zeznania. Po jakimś czasie dostałam wezwanie z POLICJI i okazało się, że mam założone konto w PEWNYM BANKU. Udałam się więc do niego i poprosiłam pana G.C. o wyciąg z tego konta. Okazało się, że tych pożyczek jest więcej, nie tylko jedna. Na ile opiewają wszystkie? Na ponad 7 tysięcy, ale te długi rosną, bo to chwilówki.
Co było dalej? Pani N. słała pisma do firm pożyczkowych i tak niektóre sprawy zostały pozawieszane, wstrzymane do wyroku. Na koncie pani N. widnieje zadłużenie, ale nie jest ściągane. Nie mniej, z dwóch firm, komornik wszedł na konto poszkodowanej, a dwie inne firmy odsprzedały dług dalej, do firmy windykacyjnej. To ta firma weszła na konto pani M.N. i ściągała zadłużenie. M.N.: – Zabierali mi nawet rodzinne, 500+, a tego robić nie wolno, to wbrew prawu, więc komornik mi to odblokowywał. Tak oddali mi wszystko, co zabrali, jedynie zatrzymali pierwszą kwotę, którą pobrali, ponad 600 zł, nie zwrócą jej do wyjaśnienia sprawy. Wciąż przysyłają mi pismo, że dają mi czas – trzy miesiące, a ja odpowiadam, że sprawa się toczy.
Jak oszustwo bankowe wpłynęło na pokrzywdzonych? Powiedzieć, że boleśnie, to nic nie powiedzieć. Przede wszystkim mają nieczystą historię kredytową (Pani N. mówi, że "spapraną" i to jest odpowiednie słowo). I to nie na rok, na dwa, ani na trzy lata. Kredyty wciąż będą widniały na koncie pokrzywdzonych, mimo że – załóżmy – sprawa będzie umorzona. Nie będą mogli oni zaciągnąć żadnego kredytu. – Jaki bank udzieli mi kredytu, żeby rozkręcić biznes, żeby kupić mieszkanie, żeby w przyszłości pomóc dzieciom? Nie ma takiej możliwości, nie ma szans – mówi M.N. Dodaje: - To już nie jest przyszłość tylko nasza, to już przyszłość naszych dzieci nawet. Kolosalne straty, bo historia kredytowa nie będzie pozwalała na kredyt. Nawet za pięć lat od wyroku, jak sprawa zostanie zawieszona, historia się nie wyczyści.
W potrzasku oszustwa znalazły się nie tylko osoby pokrzywdzone, które są chodzącymi kłębkami nerwów, ale całe ich rodziny. Przeżyły ogromny stres i wciąż w nim trwają, niektóre z nich są pod opieką lekarzy różnej specjalności. Przykład? Pani N. przebywa pod opieką lekarza psychiatry. Obecnie jest w ciąży i świadomość tego, co się zdarzyło i co jeszcze przed nią, burzy jej spokój każdego dnia. W dodatku, jako pracownica jednego z pułtuskich banków, obawiała się, że straci pracę. – Zżerało i zżera mnie to wszystko – mówi. Dodaje: - Bank, który mnie oszukał, nic sobie nie zarzuca, pracownik C., który podrobił nasze podpisy i zakładał lewe konta wciąż pracuje, bank próbuje wszystko podmieść pod dywan, stąd mój wniosek, że w naszym państwie dobrze mają się tylko złodzieje, którzy mają w nim otwartą furtkę do złodziejskiego procederu.
Zgoła inaczej ma się oskarżona A. Z., główna sprawczyni bankowego oszustwa, która ma na koncie, między innymi, okradzenie pułtuskiej szkoły z pieniędzy studniówkowych. - Ma się dobrze - podaje N. – I co ciekawe, wszystkie trzy panie przyznały się do wszystkiego! A pani B. i pan G.C. wciąż pracują w PEWNYM BANKU. Tu dodam, że głównym winowajcą jest pan C. Bo tak: cóż z tego, że pani A.Z. miała dane, że przekazała je pani B. To pan C. założył konta!!! Jakim prawem? Nawet nas, poszkodowanych, nie widział, nie miał w ręku naszych dowodów... Gdyby nam tych kont nie założył, to panie nie miałyby możliwości wzięcia tych pożyczek.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że panie: M.N. i A.Z. były przyjaciółkami.
Przejdźmy do pokrzywdzonych. Jak mogą się bronić? – Możemy wystąpić w roli świadka posiłkowego. Ja nim jestem, jestem pokrzywdzoną i świadkiem posiłkowym. Jako osoba posiłkowa mogę zadawać pytania, wystąpić o zmianę sędziego... Najlepiej dla naszej grupy byłoby, by wszyscy stali się świadkami posiłkowymi – objaśnia M.N.- Widzi pani, my nie mamy żadnych praw, prawa mają tylko oskarżone panie. I tak to się toczy.
Na rozmowę z TYGODNIKIEM czeka już kolejna pokrzywdzona.