Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
środa, 25 czerwca 2025 12:08
Reklama Wieliszewskie Wianki 2025

BYŁAM PRZERAŻONA

Z Anną Tymińską, oszukaną przez bank, rozmawia Grażyna Maria Dzierżanowska
BYŁAM PRZERAŻONA
bank
Zanim przeszłyśmy do wywiadu z Anną Tymińską, usłyszałam od niej:
- Od 25 sierpnia 2014 do 24 sierpnia 2016 mieszkałam i uczyłam się w Stanach Zjednoczonych. Mój pobyt poza granicami kraju nie mógł być przedłużony ze względu na poniżej opisane okoliczności, które były rezultatem działania pracowników PEWNEGO PUŁTUSKIEGO BANKU. Zaważyło to na mojej decyzji o zmianie ścieżki kariery zawodowej i powrocie do Polski tuż po zakończeniu kontraktu, choć powrotu do kraju na stałe nie brałam pod uwagę.
***
Od REDAKCJI: wywiad jest długi i szczegółowy, więc doskonale wprowadza Czytelników w sprawę, od której jeży się włos na głowie. Warto go uważnie przeczytać.
***
Pani Anno, szok i niedowierzanie, czyli powiedzmy, jak się zaczęła ta Pani bankowa gehenna.
W grudniu 2015 roku otrzymałam informację od rodziców, Marka i Urszuli Tymińskich, że jestem poszukiwana przez policję w celu złożenia wyjaśnień. Nie wiedząc, jaki jest cel złożenia wyjaśnień, przesłałam na adres domowy upoważnienie dla ojca do reprezentowania mnie jako pokrzywdzonej w postępowaniu prowadzonym przez Komendę Powiatową Policji w Pułtusku wraz z wzorami podpisów, które (jak rodzice dowiedzieli się od funkcjonariuszy policji) zostały sfałszowane na wielu dokumentach. Moje przerażenie było ogromne, bowiem nie planowałam przyjazdu do Polski, a wyglądało na to, że będę musiała przerwać naukę, by wrócić w celu złożenia zeznań w sprawie, o której miałam wówczas nikłe pojęcie. Po otrzymaniu mojego upoważnienia, mój ojciec otrzymał informację, że padłam ofiarą kradzieży danych osobowych, przy użyciu których w PEWNYM BANKU w Pułtusku zostało założone fikcyjne konto, na które wyłudzono kilka pożyczek tzw. chwilówek. Prób wyłudzenia było znacznie więcej, niż udzielonych pożyczek, ale nie wszystkie wnioski kredytowe zostały rozpatrzone pozytywnie. Miałam wrażenie, że cały świat mi się zawalił. Ciężko pracowałam na to, by znaleźć się w USA i móc szkolić się na najlepszych amerykańskich uniwersytetach, a tu nagle okazało się, że moje dobre imię zostało w kraju zmieszane z błotem i do tego mam do spłacenia pożyczki, których nigdy nie brałam. Zostaliśmy poinformowani, że po przyjeździe do Polski mam jak najszybciej skontaktować się z Komendą Policji w celu złożenia zeznań. Wiedziałam już wówczas, że mam czas co najwyżej do zakończenia programu, bowiem firmy pożyczkowe wkrótce zaczną żądać spłaty długów zaciągniętych na moje nazwisko. Byłam przerażona. Moje życie w USA po zakończeniu kontraktu właśnie przestało istnieć, bo rodzice przedstawili mi, w jakiej jestem sytuacji i że to dopiero początek, a rozwikłanie sprawy może trwać latami. Nie miałam planu na życie w Polsce, bo zarówno moje życie prywatne jak i zawodowe było związane z Nowym Jorkiem.
Życiowe plany wymknęły się Pani spod kontroli. Wraca Pani do Pułtuska, przerażona.
Pamiętam, 25 sierpnia 2016 przyleciałam do Warszawy i niezwłocznie udałam się na Komendę Powiatową w Pułtusku w celu złożenia zeznań. Zostałam poinformowana o szczegółach sytuacji, w jakiej się znajduję i o tym, że nie jestem jedyną osobą, która padła ofiarą przestępstwa. Przez kilka kolejnych miesięcy oczekiwałam na wyznaczenie terminu rozprawy w sprawie karnej prowadzonej przeciwko osobom, które wyłudziły pieniądze przekazywane na fikcyjne konto założone w PEWNYM BANKU. W listopadzie 2016 roku zdecydowałam się na założenie działalności gospodarczej, ponieważ wyglądało na to, że do Stanów Zjednoczonych nie będę w stanie wrócić w najbliższym czasie. Po opuszczeniu kraju moja wiza studencka wygasła, a więc oznaczało to dla mnie jedno – do czasu rozwiązania sprawy w Polsce mój powrót do Nowego Jorku będzie niemożliwy.
I bierze się Pani za zakładanie własnej firmy, tak? I co, problem za problemem?
Tak, 28 kwietnia 2017 złożyłam wniosek o leasing auta firmowego i wówczas pojawiły się pierwsze problemy. Auto na kwotę 65 140,00 PLN brutto zostało już zamówione w dniu 10 kwietnia 2017, a firma leasingowa poinformowała mnie, że moje dane widnieją w BIG Info Monitor. Według raportu miałam do spłaty 846zł z pożyczki zaciągniętej w PEWNEJ FIRMIE na kwotę 600zł. Wyjaśnieniom nie było końca. Czułam się jak na przesłuchaniu i musiałam udowadniać, że w całej tej sprawie jestem osobą pokrzywdzoną. 3 maja 2017 przeprowadziłam rozmowę telefoniczną i skierowałam e-mail z wyjaśnieniami do PEWNEJ FIRMY, wówczas już przekształconej w spółkę, która to wprowadziła moje dane do BIG Info Monitor. 3 lipca 2017 otrzymałam informację zwrotną: reklamacja została rozpatrzona negatywnie w związku z brakiem wystarczającego materiału dowodowego do wstrzymania egzekucji wierzytelności. Nie potrafiłam podać numeru pożyczki oraz nie posiadałam wyroku sądu świadczącego o zakończeniu sprawy karnej, więc moje dane dalej miały pozostać w raporcie BIG. Podjęto decyzję o czasowym zawieszeniu sprawy do 31 lipca 2017 oraz wstrzymaniu kontaktów telefonicznych na ten czas. Rozmowa telefoniczna w dniu 2 sierpnia 2018 podtrzymała stanowisko SPÓŁKI o słuszności windykacji wierzytelności, a to oznaczało dla mnie jedno – będę musiała spłacić pożyczkę zaciągniętą przez osoby trzecie na moje nazwisko. Koszty prowadzenia firmy (Biuro Szkoleniowo-Tłumaczeniowe Anna Tymińska), która dopiero pojawiła się na rynku, były ogromne, więc nie wyobrażałam sobie dodatkowych wydatków, tym bardziej że byłam w tej sprawie osobą pokrzywdzoną.
Pokrzywdzoną i okradzioną...
O tym dowiedziałam się w nocy 12 czerwca 2017. Zalogowałam się na swoje osobiste konto bankowe, aby dokonać opłat związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej i dokonać rezerwacji biletów lotniczych z okazji urodzin, które przypadały na dzień 14 czerwca. Moje konto było puste. W historii operacji dostrzegłam, że kwota 2.477,56zł została pobrana przez Komornika Sądowego przy Sądzie Rejonowym w M., który jak się okazało po rozmowach telefonicznych w dniu kolejnym, dokonał egzekucji wierzytelności na zlecenie PEWNEJ KRAKOWSKIEJ KANCELARII. W nocy dostałam ataku paniki i dzięki pomocy mojej matki, która usłyszawszy mój krzyk z domowego biura i upadek, pomogła mi odzyskać oddech. Nie byłam w stanie mówić ani złapać powietrza. Ponad godzinę próbowałam się uspokoić i straciłam wiarę, że w Polsce czeka mnie jakakolwiek przyszłość. W tym samym czasie rozstałam się z moim partnerem, z którym planowaliśmy przyszłość w Nowym Jorku. Wszystkie oszczędności zainwestowałam w firmę, miałam puste konto osobiste i czułam, że to dopiero początek walki z firmami pożyczkowymi, bo czułam, że wpis w BIG i egzekucja komornicza to dopiero początek tego, co może mnie czekać. Po przyjęciu środków na uspokojenie, do rana pisałam oświadczenia do firm pożyczkowych, których dane udało mi się odtworzyć z jednego ze zdjęć z akt sprawy. Nikt nie poinformował mnie, że w polskim systemie prawnym status pokrzywdzonego nie wystarczy do wstrzymania egzekucji wierzytelności i muszę sama zgłosić się do każdej z firm w celu złożenia oświadczenia. Moja praca polegała wówczas na prowadzeniu kursów językowych dla klientów indywidualnych i biznesowych, więc nieprzespana noc dała mi się we znaki już następnego poranka. Po przeprowadzeniu godziny zajęć postanowiłam wrócić do domu, by dokonać edycji oświadczeć sporządzonych noc wcześniej i przygotować je do wysłania. W trakcie prowadzenia auta dostałam palpitacji serca i zjechałam na pobocze, bowiem nie mogłam oddychać. Nie wiem, jak udało mi się dojechać do Centrum Medycznego Gajda - Med w Pułtusku, bo pamiętam tylko, jak zaparkowałam na środku chodnika i wbiegłam na recepcję, gdzie złapała mnie pielęgniarka i zaprowadziła do gabinetu lekarza poza kolejnością. Otrzymałam leki na uspokojenie i po około 30 minutach opowiedziałam lekarzowi o sytuacji, w jakiej się znalazłam. Stres, jakiego doświadczyłam noc wcześniej, ewidentnie miał wpływ na moje funkcjonowanie i lekarz bez zastanowienia przepisał mi leki uspokajające i miałam pozostać pod opieką lekarza na czas leczenia środkami przeciwlękowymi i uspokajającymi.
Do tej horrendalnej sytuacji dochodzi jeszcze leczenia Pani, a końca sprawy nie widać, chociaż Pani nieustannie działa...
Właśnie tak. 13 czerwca skierowałam oficjalne oświadczenia w formie listów e-mail do czterech firm: pożyczka na kwotę 1200zł; sprawa została zatrzymana; pożyczka na kwotę 300zł; sprawa została zatrzymana; pożyczka na kwotę 600zł; sprawa została zatrzymana; pożyczka na kwotę 1000zł; egzekucja komornicza na kwotę 2.477,56zł. Ostatnia z FIRM poinformowała mnie, że dokonano cesji wierzytelności i powinnam od tej pory kontaktować się z krakowską firmą KANCELARIA M. Po licznych telefonach i korespondencji e-mailowej została podjęta decyzja o zwrocie pobranej przez komornika wierzytelności, która została pomniejszona o koszty egzekucyjne. Zwrócona kwota wynosiła 2.275,26zł. Niezwłocznie wypłaciłam wszelkie środki z mojego konta i od tej pory (aż do oficjalnego zakończenia procesu karnego) postanowiłam dokonywać wpłat na konto tylko wtedy, gdy konieczne będzie dokonanie opłat. Przyzwyczajona do płacenia kartą, musiałam zmienić swoje nawyki i wygospodarować dodatkowy czas na to, by udać się z wizytą do banku w celu dokonywania wszelkich opłat. Pobrane koszty egzekucyjne nie zostały mi nigdy zwrócone, pomimo licznych prób kontaktu zarówno z komornikiem, jak i przedstawicielami Kancelarii M. Owa KANCELARIA stała na stanowisku, iż koszty należy zwrócić, ale komornik podtrzymywał stanowisko, że postępował zgodnie z prawem i koszty nie zostaną mi zwrócone. Korespondencja z komornikiem sądowym przy Sądzie Rejonowym w M. trwała od 13 czerwca do 8 sierpnia 2017, kiedy to zaprzestałam dochodzenia zwrotu kosztów egzekucyjnych – listy były wielokrotnie przesyłane na adres, na który wyłudzono pieniądze, a gdy po licznych telefonach z mojej strony trafiały w moje ręce, odpowiedź była negatywna. 6 lipca 2017 otrzymałam dodatkowo list od jednej z oskarżonych z prośbą o podanie osobistego numeru konta bankowego i ewentualną propozycję naprawienia szkody, wynikającej z toczącej się sprawy o sygnaturze II K 213/17. Pismo to zignorowałam i oskarżone nie kontaktowały się ze mną ponownie.
Sprawy karne?
Sprawa karna przeciwko osobom trzecim, które posłużyły się skradzionymi danymi osobowymi (numerem PESEL, imieniem i nazwiskiem) w celu założenia fikcyjnego konta bankowego i zaciągnięcia pożyczek, odbyła się 22 listopada 2017 . W związku ze złożeniem przez oskarżone wniosku o wyznaczenie obrońcy z urzędu nowy termin sprawy wyznaczono na 21 lutego 2018. (21 lutego jedna z oskarżonych nie stawiał się na rozprawie z powodu choroby, kolejna sprawa ma odbyć się w maju – dop. gmd).
Nic Pani nie mówi o sprawczyniach, sprawcach tego haniebnego dzialania...
Otóż w maju 2017 roku postanowiłam dowiedzieć się, jak doszło do założenia fikcyjnego konta bankowego w PEWNYM BANKU w Pułtusku, które to zostało użyte do zaciągania pożyczek na moje nazwisko. W oddziale BANKU G.C., zapytany jak to możliwe, że podczas mojego pobytu w Stanach Zjednoczonych doszło w tym oddziale do założenia konta na moje nazwisko oznajmił, że nie będzie ze mną o tej sprawie rozmawiał, bowiem zajmuje się nią prokurator, a on "nie jest pracownikiem BANKU, ale pracownikiem i tu padła nazwa FIRMY. Zostałam również poinformowana, że nie otrzymam wydruku z tego konta, ponieważ zostało zamknięte. Na pytanie, kto dokonał założenia i zamknięcia konta również nie otrzymałam odpowiedzi. I tak 9 maja 2017, oburzona stanowiskiem pracownika PEWNEGO BANKU, przeprowadziłam rozmowę telefoniczną z oddziałem warszawskim tego BANKU i wkrótce otrzymałam drogą listowną kopię umowy oraz wyciąg z konta. Ku mojemu zdziwieniu widniał tam podpis G.C., który nie chciał udzielić mi żadnych informacji. W odpowiedzi na moje pismo z dnia 29 maja 2017, otrzymane przez BANK w dniu 1 czerwca 2017, zostałam poinformowana, że w dniu 19 czerwca 2017 BANK przekazał do Prokuratury Okręgowej w O. dokumentację w przedmiotowej sprawie.

Podziel się
Oceń