Zdzisław Niesłuchowski urodził się w Łodzi, w 1913 roku, zmarł w Pułtusku w wieku zaledwie pięćdziesięciu lat. Pochodził z rodziny szlacheckiej, która szczyciła się herbem NIECZUJA. W wykazie HERBOWNI nazwisko Niesłuchowski znajduje się między nazwiskami: Niekraś a Niewroszewicz. Uczył się w Ostrołęce, potem wyjechał do Warszawy, gdzie pracując na lotnisku, krok po kroku zgłębiał sztukę pilotażu. Żonaty z Kazimierą Niesłuchowską (ur. w 1916 roku), również herbu NIECZUJA, ojciec dwóch córek - Niny (Cywińskiej) i Aliny (Januszowej Lots; mamy Kingi). Właściciel trzech kamienic w Pułtusku (Rynek, Kotlarska).
Zdzisław miał dwóch braci – Zbyszka (ur. W 1916 r.) i Heńka (przyrodni brat). Po wybuchu drugiej wojny światowej obaj (Henio jako szesnastolatek) przedostali się SKODĄ Zdzisława do Rumunii, gdzie wstąpili do ARMII generała Andersa. Starszy brat opiekował się młodszym...
Mówi Alina Lots: - Stryj jako podchorąży, a następnie major Brygady Strzelców Podkarpackich walczył pod Tobrukiem i Monte Cassino. Szlak bojowy zakończył w Anglii. Uhonorowany został wieloma medalami i odznaczeniami.
W archiwum domowym Niesłuchowskich zachowały się zdjęcia wysłane przez Zbyszka z Anglii. W 1946 roku przysłał swój fotograficzny portret (przystojny mężczyzna o wydatnych ustach, dużych oczach i gęstych włosach zaczesanych do góry) "Kochanej Rodzinie", a w szczególności Alince i Nince, "aby mogły poznać stryja". Zachowało się też zdjęcie z Tobruku – on z kolegami przy ciężarówce – na ulicy wśród palm. A Henryk Niesłuchowski? Ten w 1946, z Anglii, przysłał swoje zdjęcie z młodą żoną Helą, szczupłą i ładną kobietą. Fotograf uchwycił moment czytania przez Henia i Helę listu z Polski. Oboje pracowali wówczas w biurze lotnictwa brytyjskiego.
Przejdźmy jednak do Zdzisława – on jest głównym bohaterem naszych PORTRETÓW. Rok przed wybuchem wojny Zdzisław otworzył księgarnię (materiały piśmiennicze i inne) w wynajętym pomieszczeniu na placu Teatralnym, na parterze budynku, w którym dziś mieści się kino Narew. (Ojciec Zdzisława, Władysław, miał księgarnię w Makowie Mazowieckim – dobrze prosperował). Była znana, jeszcze niedawno z sentymentem wspominali ją państwo: Janina Turek, Miron Owsiewski i Edward Jarząbek.
Wojna? – Z chwilą wybuchu wojny Zdzisław został powołany do Zamościa. Uczestniczył w wojnie jako pilot eskadry samolotów myśliwskich, został zestrzelony, dobrze nie pamiętam, ale chyba gdzieś nad Częstochową. Wojna dla niego była krótka. Wrócił do Pułtuska – mówi Alina.
– Lotnictwo było pasją mojego ojca. 3 września 1933 roku otrzymał od dowódcy PUŁKU LOTNICZEGO w Łodzi odznakę ukończenia PRZYSPOSOBIENIA LOTNICZEGO II stopnia. W okresie zimowym od 1 listopada 1935 do 1 maja `36 wykonał 41 lotów dziennych w czasie 16 godzin 51 minut oraz 77 treningów w czasie 13 godzin 55 minut. Dalej... Od 1 maja 1936 do 28 września `36 w 11 Eskadrze Liniowej na Okęciu wykonał 23 loty szkoleniowe w czasie 21 godzin, zaś od 18 lipca 1938 roku do 13 sierpnia tego roku w I PUŁKU LOTNICZYM na samolotach Potez XXV, P.W. s-26, R. XIII, P. 23 wykonał 137 lotów w czasie 25 godzin 44 minut.
Tę skrupulatność córka pilota zawdzięcza dokumentom. Mamy ich kilka przed sobą: legitymację zaświadczającą odznakę ukończenia II stopnia PW Lotniczego, zaświadczenie PUŁKU LOTNICZEGO ESKADRY TRENINGOWEJ mówiące o tym, że "szeregowy pilot rezerwy Niesłuchowski Zdzisław na ćwiczeniach rezerwy, od dnia 18 VII do 13 sierpnia `38 roku w 1. Pułku Lotn. ukończył ślepy pilotaż (pilotowanie samolotów przy złej widoczności oparte na wskazaniach przyrządów pokładowych -gmd) na P.W. s – 26 (...)", osobisty dziennik lotów, wydruk herbu NIECZUJA.
"Zapowiada się na dobrego pilota" – napisał o Zdzisławie dowódca 11 Eskadry Lotnictwa kapitan Ludwik Szul, dyplomowany pilot.
Na pytanie, jaki był ten, który "zapowiadał się na dobrego pilota"? - W stosunku do wszystkich ludzi był bardzo grzeczny, pomocny potrzebującym, także rodzinom żydowskim. Był niezwykle kontaktowym człowiekiem, wesołym, zjednywał ludzi uśmiechem. Zapobiegliwym. Szarmanckim. Jak się ubierał? To był najmodniejszy człowiek... Pamiętam, że razem jeździliśmy do Warszawy i co chciałam, to mi kupował, lataliśmy też samolotem do Krakowa - uśmiecha się córka.
A Zbyszek i Henio? Krewny Zdzisława, pan Mossakowski, opisał powrót Zbyszka i Heńka Niesłuchowski do kraju. Opis warty uwagi. 10 maja 1947 roku wszyscy trzej mężczyźni zawinęli do portu w Gdańsku. "Minęliśmy bohaterskie ruiny Westerplatte (...) i zawinęliśmy do portu. W porcie jakaś dziwna cisza, nie widać tłumów, ani orkiestry, a dość duży oddział wojska w hełmach, z bagnetami na karabinach. (...). Nie wolno było się ruszyć, ale pojedynczo schodzić z okrętu na mostek i ustawiać się w czwórki w szpalerze bagnetów. Gdy wszyscy opuścili okręt (...) poprowadzono nas pod eskortą do stojących wagonów. (...). Po kilku minutach pociąg stanął. Przed nami rozciągał się obóz ogrodzony wysokimi drutami kolczastymi. (...). Teraz dopiero oznajmiono nam, że w tym obozie będziemy przebywać 2 lub 3 dni i rozjedziemy się do domów".
Takie PORTRETY.

Zdzisław

Zbyszek

Henryk i Hela