Podobno świat podzielony jest równo na optymistów i pesymistów. Nie znoszę pesymistów, chociaż sama mam tak jak świat – połowa we mnie pesymistki, połowa optymistki. Ale nie, optymistki mimo wszystko jednak we mnie więcej. A skąd ten wniosek? Ano stąd, że widzę, jak jad pesymistów może zohydzić człowiekowi życie, to codzienne, niekiedy całkiem niełatwe, z osobistymi/rodzinnymi dramatami, ale też i naznaczone drobnymi, uprzykrzającymi drobiazgami egzystencjonalnymi.
Teraz do przykładów. Zacznijmy NIEWINNIE – od pogody. – Powiem pani, niech już szlag ściśnie tę pogodę. Widzi pani, jak się pocę? Woda się ze mnie leje! Żeby tak już była jesień! – mówi znana mi z widzenia kobieta w Lidlu. – Niech pani jej nie słucha – zwraca się do mnie towarzyszka narzekającej na GORĄC w lecie. – Jak przyjdzie jesień, to ona będzie mówiła, że już dość ma tej ciągłej pluchy, tego zmroku za dnia i w ogóle to niech diabli wezmą tę paskudną jesień.
Kolejna grupa tematyczna pesymistów związana jest ze zdrowiem, a właściwie z imaginacjami na jego temat. Dobra znajoma, ulica Daszyńskiego, wychodząca z ciucholandu, gdzie biegała jak nakręcona: - Co taka jestem skrzywiona? Pani by nie była? Głowa mi pęka, bolą mnie nogi, ręce urobione. Coraz mniej sił mam, już wczoraj powiedziałam mężowi, że pewnie mam raka, bo taka ogólna słabość mnie dopada, spać nie mogę, jeść nie mogę. Co na to mąż? Powiedział, żebym się ogarnęła, bo ma dość słuchać codziennie tego samego i że świat jest piękny. Pani sobie wyobraża?
Inni pesymiści? Ich hasło to PUŁTUSK JEST OKROPNY!!! – Wiesz – mówi do mnie koleżanka – ja już słuchać tego nie mogę, jaki to jest Pułtusk. - A jaki jest? – pytam, chociaż przecież wiem, bo jestem stąd. – Brud, brud i brud. Nikt nie pilnuje porządku i ludzie nic nie mówią! – Jak to nie mówią, wciąż piszemy o różnych miejskich przywarach, o których donoszą nam czytelnicy, a ponadto ludzie nie są od mówienia o nieładzie i wskazywanie służbom, co trzeba robić! – tłumaczę. – Inne miasta poszły do przodu, stały się nowoczesne, no, współczesne, władza dba o wyraz miasta, nie siedzi za biurkiem i nie czeka na emeryturę. Widziałaś Maków? – Widziałam, bardzo ładny ryneczek, znam go jeszcze z czasów, kiedy Atulka była mała, ale wolę Pułtusk! – A widziałaś, że wczorajszy deszcz zniósł schodek z Widok na Daszyńskiego? I dlaczego schodków nowych nie robią, kiedy tworzą park na Widok? – Bo schodki nie są ujęte w planie zagospodarowania tej przestrzeni – rzucam. – Nie ma tak, żeby WSZYSTKO objąć jednym planem.
Jeszcze inni pesymiści? ŻYCIE JEST DO DUPY. Emerytka: - I co tu robić cały dzień? Obiad zrobiłam na dwa dni, stary wysprzątał, bo mnie kości bolą... Popatrzeć na telewizję? Po co, żeby się wkurzyć na polityków, na te głupoty co gadają, na te kłamstwa? Poczytać? Nie, oczy bolą. Hobby? Mąż mówi, że moje hobby to choroby, da pani spokój. – No to może się pani zapisze do seniorów, ładnie pani śpiewa – doradzam. – E, tam, ŁADNIE!!!
I jeszcze inni pesymiści pod hasłem: LUDZIE SĄ OKROPNI. W drodze do starostwa, rozmowa z przygodną osobą: – Jak to się ludziom układa!!! Zna pani tę (tu pada nazwisko TEJ), emerytka, a wciąż pracuje, ciągle jej mało. Przez taką to młodzi nie mają pracy. Ale na układy nie ma rady, ręka rękę myje i PARTIA wciąż ją zatrudnia, potrzebna jest przed wyborami, a wybory były ostatnio co kilka miesięcy. Jej mąż też zatrudniony, córka z zięciem też ma fuchę.
Dopełnijmy temat PESYMIZM hasłem LECZENIE W PUŁTUSKU. Oto rozmowy przed pułtuskimi gabinetami lekarskimi. – Jak się leczyć, to tylko poza Pułtuskiem. I najlepiej prywatnie, jeśli ktoś ma trochę pieniędzy - szybko i u dobrych lekarzy. Najlepiej w Makowie, jeśli chodzi o szpital albo w Wyszkowie. U nas to by człowieka wykończyli, konowały jedne. Rozpoznać choroby nie potrafią, o badania trzeba prosić, szpital to umieralnia połączona z kliniką odchudzającą. Krzyczą ordynarnie na pacjentów, sama słyszałam... – A ja znam dobrych lekarzy w naszym mieście, dobre pielęgniarki... – próbuję włączyć się do rozmowy. – Bo się pani boją, to się starają – słyszę.
No i jeszcze słowo o innych dołujących ludziach – o wampirach energetycznych, które też są mocno podprawione pesymizmem plus nienawiścią do ludzi, złośliwością. O piraniach psychicznych. Znałam takie, dwie i obie były – o mateńko - nauczycielkami. Tak na marginesie... Mówili mi różni lekarze, że nauczycielki rozpoznają już od drzwi i nie chodzi tu o ich urodę lub jej brak, tylko o to, co mówiły już od wejścia. A wszystko na CZARNO.
Taki wampir energetyczny wysysa z ciebie energię, obdziera z optymizmu. Po rozmowie z nim, a chce z tobą gadać, bo cię upatrzył na ofiarę, jesteś jak FLAK, wyczerpana, przygnębiona, zirytowana, z poczuciem winy i po prostu wściekła. Mówisz: - „Mam dość, nie chcę jej/jego widzieć”. Ale nic to – on/ona chce widzieć ciebie! I tak jesteś w potrzasku.
Wrócę do nauczycielek. Powiecie, e, tam, nauczycielki, w każdym zawodzie znajdują się i skrajni pesymiści, i wampiry energetyczne. I będziecie mieli rację. Tym bardziej UWAGA! Zbliża się pesymista. O krok od ciebie wampir energetyczny. A kysz!
PS Spytacie czy znam RASOWEGO optymistę. Znam. I mam wyrzuty sumienia, że trochę (czytaj WIĘCEJ NIŻ TROCHĘ) go dołuję. TO KTOŚ MI NAJBLIŻSZY. Jakie to szczęście, że jesteśmy z sobą już tyle lat, KOCHANY.
GRAża
poniedziałek, 23 czerwca 2025 20:47