Adam Nalewajk napisał:
Sąd umorzył moją sprawę, o rzekome fałszowanie recept. Chciałem powiedzieć, ze ja nigdy nie miałem nawet pomysłu, planu na takie coś. Sprawa wygląda tak. Miałem bóle w kręgosłupie nie mogłem spać i bolało mnie strasznie, z łatwowierności uwierzyłem w ogłoszenie które zobaczyłem w internecie. "W ofercie było napisane, że recepta jest w 100% legalna, i tu popełniłem błąd, uwierzyłem w ciemno, że to będzie oryginał. Nie sprawdzając poszedłem do apteki... okazała się ze jest fałszywa. Dalszą część historii państwo zapewne znacie... po artykule "Radny fałszował recepty" w jednej z gazet. Redaktorka miała prawo napisać taki artykuł, bo ludzie maja prawo wiedzieć o takich rzeczach... Zapomniała tylko o jednym ... dodać... znak zapytania, napisane było twierdząco na 1 stronie. Po tym artykule za jakiś czas w tej samej gazecie ukazał się wywiad z bardzo znanym lekarzem z którym przeprowadzono wywiad.. Mądrzą się i filozofują na mój temat... nie pytając mnie o zdanie. Do gazety nie mam pretensji ani żalu- są dziennikarzami i to jest ich rola, żeby patrzeć Radnym na ręce,ale pan Doktor mógł sobie darować wywody na mój temat. W tym samym wywiadzie pada określenie, że nie chodziłem na Sesje Rady Miejskiej. Tak to prawda, ale przebywałem wtedy na zwolnieniu Lekarskim - o czym pan Doktor wiedział, ale nic nie powiedział". Chcę podziękować, tym którzy się ode mnie nie odwrócili w tym trudnych chwilach, nie udawali, że mnie nie znają, szczególne podziękowania należą się Radnej Beacie Wendzie-Kowalskiej. Wesołych Świąt i udanego roku 2020.
Skoro sporo tu odniesień do naszych publikacji, nie możemy zostawić ewidentnych przekłamań bez komentarza. Po pierwsze sprawa o fałszowanie recept nie została umorzona ze względu na brak dowodów winy radnego, a WARUNKOWO UMORZONA na okres próby lat dwóch, pod warunkiem naprawienia szkody. Oznacza to, że sąd bezsprzecznie udowodnił radnemu fałszowanie recept, nakazał wpłatę zadośćuczynienia pieniężnego na cele dobroczynne.Postanowienie w tej sprawie zapadło 17 grudnia ubiegłego roku.
Radnemu Adamowi Nalewajkowi postawiono zarzuty z art. 270 kk. Chodzi o fałszowanie dokumentu i używanie go za autentyczny.
Art. 270 kk mówi:
§ 1. Kto, w celu użycia za autentyczny, podrabia lub przerabia dokument lub takiego dokumentu jako autentycznego używa, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto wypełnia blankiet, opatrzony cudzym podpisem, niezgodnie z wolą podpisanego i na jego szkodę albo takiego dokumentu używa.
§ 2a. W wypadku mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
§ 3. Kto czyni przygotowania do przestępstwa określonego w § 1, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Każdy popełnia błędy, ale nie można się tłumaczyć faktem kupowania recept w internecie i brakiem świadomości, że tak robić nie wolno. Gdyby było to zgodne z prawem, każdy z nas mógłby zamówić sobie dowolny lek na recepcie, bez wizyty u lekarza. Sytuacja podobna jak z kupowaniem, np. dyplomu wyższej uczelni czy prawa jazdy. Nieświadomością nie może się usprawiedliwiać młody, obyty w internetowej rzeczywistości człowiek, który z pewnością doskonale wie, co jest nielegalne i karalne.
Wyjaśnienia radnego dalej odnoszą się również do wywiadu z Robertem Gajdą, który przeprowadziła Grażyna Maria Dzierżanowska. Przypomnijmy jego fragmenty.
Nie odnosisz wrażenia, że nasze miasto to takie mazowieckie Twin Peaks? Miasteczko ukazujące "różnice między pozorami małomiasteczkowej przyzwoitości, a mrocznymi strefami życia". A do czego "piję"? Ano choćby do niesławnego spektaklu z HONOROWYM OBYWATELEM, do radnych... Do kupowania głosów podczas ostatnich wyborów, o czym głośno się mówi... Do zamiatania różnych spraw pod dywan... Do radnego podejrzanego o fałszowanie recept, o czym wręcz huczy. Do tego, że bierze diety, a nie bywa na sesjach...
Tu uwaga, jak ktoś wie, że ktoś kupował głosy, to powinien to zgłosić do prokuratury.
Też tak myślę, ale ludzie mówią, że nie chcą się angażować w te brudne sprawy, ale też nie mogą się z tym procederem pogodzić.
I mówią, że nie wierzą, że ZGŁOSZONA sprawa się nie rozpłynie. Że ręka rękę myje... A ta sprawa z radnym... Ona też ciebie poniekąd dotyka, jesteś znanym lekarzem, jesteś blisko z PSL-em... Jakiś lekarz wreszcie mu te recepty wypisywał. I ktoś mu te recepty realizował.
Grażyna, dotknęłaś tematu, który głęboko przeżywam. Tak myślałem, że nasza rozmowa dojdzie do sprawy radnego, chociaż mieliśmy rozmawiać o innych sprawach.
Trudno nie dotknąć tematu, który spowodował rozgrzanie lawy, która przecież buzuje pod małomiasteczkową powierzchnią. Zresztą trudnego tematu, bo dramatycznego. Nie unikniemy tego pytania i odpowiedzi na nie. Robert, jesteś jedyną z niewielu osób, która może powiedzieć, co o tym wszystkim sądzi. Wszyscy mówią, wszyscy wiedzą i nic się nie dzieje.
Najpierw powiem, że mamy radnych, jakich mamy, nie powiem o nich źle, nie powiem dobrze, takich wybraliśmy. A sprawa, którą poruszyłaś, ma dwa aspekty. Mamy do czynienia z człowiekiem chorym, pacjentem. Należy mu się leczenie, nie potępianie, nie obgadywanie, tylko terapia. Te terapie trwają lata, dokładnie do końca życia. Pierwsze dwa lata – to wyłącznie terapia. Po 10. latach abstynencji w ciągłej terapii szanse na nawrót są już mniejsze, ale zawsze są. Gros pacjentów nie zaakceptuje tego nigdy. Wtedy albo umierają, albo są kalekami, albo lądują w więzieniach za przestępstwa i cierpię podwójnie... Ci, którzy się jednak w niej odnajdą ( terapii), otrzymują drugie, dużo lepsze życie i mają szanse zostać nawet prezydentem USA, jak George Walker Bush.
Ale trzeba ją zacząć, tę terapię! Ratować się. Trzeba się skupić na sobie, a nie na RATUSZU.
Właśnie, bo nie można być i pacjentem, i radnym. Ale nie potępiajmy pacjenta, bo to tak jakbyśmy potępiali człowieka, że ma raka. A to, że nie łączy się funkcji pacjenta z funkcją radnego, powtarzam na okrągło – nie patrząc na to, że nie wszyscy mi przyklaskują. Jest też niestety tak, że wielu jest to na rękę...To prezent dla Purgacza.
Ubieganie się o mandat radnego nie było dobrym pomysłem w przypadku tego mężczyzny.
Niektóre procesy chorobowe przebiegają szybciej, niektóre wolniej. W NORMALNYM kraju byśmy mieli sytuację trzymania kciuków za zdrowie człowieka, a nie łączenia jej z polityką. Trudno też oceniać stan zdrowia do tyłu. Może w dniu wyborów stan był rokujący pozytywnie(?)...
Kto wystawia recepty takim ludziom? Uzależnionym ludziom? Cień pada na lekarzy. Może to i Twoja wina? Nie mów, że nie wiedziałeś o problemie. Co zrobiłeś , żeby nie doszło do tak tragicznej i upokarzającej dla nas wyborców sytuacji?
Musi być głęboka świadomość, głęboka wiedza i głęboka mądrość społeczeństwa. W Szwajcarii trwa taki eksperyment: narkomanom udostępnia się za darmo narkotyki i strzykawki.
Ale chyba nie lekarzom, menadżerom, premierom czy samorządowcom? Ci przebywają w odwykowych klinikach.
Mają miejsca, w których mogą DAĆ SOBIE W ŻYŁĘ. Jak byśmy robili to w Pułtusku, zostalibyśmy okrzyknięci idiotami. A chodzi o to, żeby uzależnieni nie kradli na narkotyki, nie roznosili HIV, nie robili iniekcji brudnymi strzykawkami, żeby nie przedawkowali, żeby podawali sobie dawkę, która jest konieczna, żeby mogli podjąć terapię. I jeśli myślisz, że lekarze popełniają błędy, dając receptę takim ludziom, to tak nie jest. Nie raz dałem receptę osobie uzależnionej, ale ja daję receptę i mówię tak: "Jest pani, jest pan uzależniony. Musi pan iść na terapię, musi JĄ rozpocząć, musi coś z tym uzależnieniem zacząć robić. Dostaje pan jedno opakowanie i proszę iść do psychiatry". Ale mam z tą osobą kontakt. Jeśli bym powiedział: "Nie dostaniesz żadnej recepty i nigdy się u mnie nie pokazuj", postąpiłbym jak nie lekarz, a jak idiota. Z góry wiadomo, inaczej ten człowiek będzie kradł, albo fałszował recepty, albo kupował nie wiadomo co na czarnym rynku. Każdego razu taki lekarz ma szansę, żeby uzależnionemu powiedzieć: "Kobieto, mężczyzno, lecz się". Dlatego nie potępiam lekarzy, którzy wypisują recepty na leki uzależniające uzależnionym w małych dawkach, i SAM TO ROBIĘ. Tak unikamy kryminalnej sytuacji.
Tak zwracałeś się do radnego?
Oczywiście, że Ci nie powiem.
No cóż, nic dodać nic ująć. Znów mamy sytuację, w której ktoś na siłę próbuje przemilczeć i przeinaczyć fakty, o których głośno było w naszym mieście i o których mówi doktor Gajda. I to nie choroba i nie uzależnienie zasługują na piętnowanie i potępienie, tylko takie własnie "retuszowanie" rzeczywistości.
Radny Nalewajk, ze względu na długotrwałe zwolnienie lekarskie, był tylko na pierwszej sesji w tej kadencji, opuścił kilkanaście, by niedawno powrócić do pracy zawodowej i tej w Radzie Miejskiej. Tymczasem chwalił się rolą w filmie znanego reżysera. Życzymy mu zdrowia i powodzenia dodając, że jak sam wspomniał, nie może mieć do nas pretensji. W naszych artykułach nie było bowiem żadnego przekłamania. Wszystko sprawdzone w prokuraturze, potwierdzone przez prowadzących sprawę.
Reklama
Warunkowe umorzenie znaczy wina
Pod koniec minionego roku radny Adam Nalewajk zamieścił na facebookowej grupie komentarz dotyczący artykułu, który swego czasu ukazał się na naszych łamach, a dotyczył oskarżenia go o fałszowanie recept
- 04.02.2020 12:38
Reklama