Tylko dlaczego twierdzenie, ze papier wszystko przyjmie bywa równoznaczne z "urzędnicy wszystko przyklepią"? Mieszkańcy zaniepokojeni toczącym się postępowaniem w sprawie chlewni piszą, dzwonią do nas, pokazują dokumenty, z których jasno wynika, że inwestycja zaplanowana w gminie Pokrzywnica może stanowić potencjalnie ogromne zagrożenie dla zdrowia ludzi i środowiska. Wszystkie istotne warunki środowiskowe i formalne jasno wskazują: ta chlewnia nie powinna powstać w Nowym Niestępowie! A jednak, od kilku lat inwestor mozolnie i konsekwentnie przepycha swój projekt budowy na kolejne etapy.
ZIEMIA
O tym, że inwestor chce wybudować chlewnię "produkującą" rocznie 24 tysiące świń - mieszkańcy gminy Pokrzywnica wiedzą od dawna. Od początku gmina tej inwestycji nie chce. Aby formalnie wykluczyć powstanie uciążliwej dla otoczenia "fabryki świń", Rada Gminy Pokrzywnica w grudniu 2017 r. przyjęła uchwałę polecając wójtowi sporządzenie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla terenu, na którym miałaby powstać świniarnia. Radni w uzasadnieniu, jednoznacznie zapisali przeznaczenie tych terenów w miejscowości Nowe Niestępowo pod budownictwo mieszkaniowe, jednorodzinne. Wola mieszkańców i decyzja Rady Gminy jest oczywista: NIE CHCEMY CHLEWNI W NOWYM NIESTĘPOWIE. Jest jednak pewien problem: minęły dwa lata, odkąd Rada nałożyła na wójta obowiązek opracowania miejscowego planu zagospodarowania i - jak dotąd - planu mieszkańcom nie przedłożył. Możemy się domyślać, że wójt ma sto wyjaśnień na potwierdzenie tego, że "się nie dało". Tak czy inaczej trwają wyścigi, co będzie najpierw: miejscowy plan zagospodarowania, który wykluczy powstanie chlewni – czy wydanie pozwolenia na budowę świniarni. Jak dotąd rządzący gminą najwyraźniej pozwala się w tym wyścigu wyprzedzać inwestorowi. A inwestor, w dokumentacji złożonej po poprawkach w maju 2019 r. spokojnie, po raz kolejny oświadcza: "na podstawie zaświadczenia Urzędu Gminy Pokrzywnica /.../ dla obszaru nieruchomości objętej inwestycją nie ma obowiązującego planu zagospodarowania przestrzennego". Jakie jest zagrożenie? Dla gminy Pokrzywnica zdecydowanie katastrofalne.
WODA
Sprawa jest oczywista i bezdyskusyjna: planowana chlewnia ma być zbudowana na warstwach wodonośnych, z których wodę pobiera pokrzywnicki wodociąg gminny. Wodociąg ma wyłącznie jedno ujęcie. Właśnie z tego "podziemnego jeziora" pompowana jest woda dla blisko 5 tysięcy mieszkańców. A teraz wyobraźmy sobie trzy betonowe koryta - fundamenty trzech budynków chlewni, każde długie na 100 metrów i szerokie na 20 metrów (dla porównania: basen miejskiej pływalni na wymiary 25 x 12,5 m.) W sumie do tych trzech "basenów" spływać będzie do 120 metrów sześciennych gnojowicy na dobę! Nie trzeba mieć wybujałej wyobraźni, by uświadomić sobie, że najdrobniejsze pęknięcia - powstające z czasem w tak ogromnych betonowych monolitach - skanalizują gnojówkę wprost do podziemnych zasobów wody pitnej. Pitnej...do czasu. Zapytajcie fachowców z branży budowlanej: sto metrów betonu wylane na polu: czy popęka i będzie przesiąkać? Chyba lepiej od razu zapytać, jak szybko to nastąpi? Należy dodać, że inwestor postanowił wywiercić własną studnię głębinową, pobierając wodę z tego samego pokładu, co gminny wodociąg. Oczywiście urzędnicy, zabierając się do rozpatrywania wniosku inwestora, zapytali oficjalnie innych urzędników o to, czy chlewnie mogą stanowić zagrożenie dla gminnego wodociągu. Dyrektor Zakładu Usług Wodnych w Mławie, który obsługuje pokrzywnicki wodociąg, w czerwcu 2018 roku stwierdził: "...naszym zdaniem nowe projektowane ujęcie nie powinno oddziaływać na istniejące ujęcie wody znajdujące się na terenie stacji ujęcia wody Łępice". No właśnie...nie powinno. Tak brzmi opinia fachowca? To raczej kategoria pobożnych życzeń i zaklęć, ale to właśnie ta opinia mławskich wodociągowców utorowała inwestorowi drogę do dalszych działań, bowiem starosta wyraził zgodę na budowę studni głębinowej. Mieszkańcy, nie pojmując, jak można wydawać tak niezrozumiałe opinie, pojechali do Państwowego Instytutu Geologicznego po dokumentację hydrogeologiczną terenu, żeby upewnić się co do skali zagrożenia. Zapytali też wodociągowców z Mławy, na jakich badaniach i opracowaniach naukowych oparta jest ta dziwaczna opinia oraz, czy uwzględniono zalecenia Państwowego Instytutu Geologicznego odnośnie zagrożeń wynikających z lokalizacji tak zwanych obiektów uciążliwych dla środowiska. Zapytali też, czy uwzględniono "wydajność warstw wodonośnych", mówiąc wprost: czy chlewnia swoją studnią nie odbierze wody mieszkańcom.
Gdy czytaliśmy odpowiedź dyrektora Zakładu Usług Wodnych w Mławie, trochę nas w redakcji przytkało. Otóż Dyrektor ZUW w Mławie potwierdził, że absolutnie nie brał pod uwagę oficjalnych opracowań i badań Państwowego Instytutu Geologicznego (!). Dyrektora najwyraźniej nie obeszło także to, że chlewnia ma być zbudowana na podziemnych zasobach wody pitnej dla gminy Pokrzywnica. A co, jeśli chlewnia odbierze wodę mieszkańcom? To także pan dyrektor klarownie wyjaśnia: "gdy w trakcie eksploatacji zauważy się, że ujęcie wody w miejscowości Łępice nie będzie pokrywać zapotrzebowania na wodę, to gmina Pokrzywnica, jako właściciel wodociągu będzie zmuszona wybudować dodatkowe ujęcie wody." Dyrektor z Mławy nie wskazał, skąd miałaby pobierać wodę, jeśli obecne źródło będzie niewystarczające...albo zostanie trwale skażone... Powiedzenie "po nas choćby potop" w tym wypadku powinno brzmieć "po nas choćby pustynia". Popatrzcie na mapę obok: czerwone kółko to planowana chlewnia. Obszar warstw wodonośnych jest widoczny i nie trzeba być prorokiem, żeby wiedzieć co się wydarzy, jeśli chlewnia zostanie wybudowana. Zaznaczone są też granice stref ochronnych GZWP, czyli głównych zbiorników wód podziemnych. Z oficjalnej dokumentacji geologicznej wynika jasno, że w Nowym Niestępowie nie może powstać żaden "obiekt uciążliwy". Wodociągowcy nie wzięli tej dokumentacji pod uwagę. Proste? Polecamy ten "obrazek" uwadze wójta gminy Pokrzywnica i starosty pułtuskiego. Dziś możecie panowie omawiać sprawę planowanej chlewni w trybie administracyjnym. Jeśli zostanie wybudowana, to z pewnością będziecie na ten temat żywo dyskutować w ramach sztabu kryzysowego dla gminy Pokrzywnica. Wody zabraknie albo zostanie skażona. Najprawdopodobniej jedno i drugie. Wystarczą nawet drobne przesiąkania gnojowicy. No właśnie – co ze świńską gnojowicą?
ŚCIEKI
120 m3 wody pobierane na dobę zamieni się w 120 m3 gnojowicy. To może oznaczać 3,6 tysiąca metrów sześciennych świńskiej gnojówki miesięcznie. To objętość dziesięciu pułtuskich basenów! Samo przecież nie wyparuje – trzeba coś z tym zrobić. Inwestor w ciągu ostatnich trzech lat zmieniał i poprawiał treść swojego projektu wielokrotnie, zwłaszcza w kwestii wody i ścieków. W dokumentacji inwestora czytamy na przykład, że "pod budynkami chlewni umiejscowione zostaną zbiorniki na gnojowicę o pojemności wystarczającej do pomieszczenia półrocznego zapasu, który nie może zostać wykorzystany jako nawóz..." Serio? Półroczny zapas to prawie 22 tysiące ton gnojowicy! Aż trudno to sobie wyobrazić...Wstępne plany wylewania gnojówki na grunty okolicznych gospodarstw zamieniono na pomysł przewożenia jej do biogazowni w Skarżynie koło Płońska. Inwestor nawet ma już w tej sprawie zawartą umowę. Świetny pomysł... W swoim projekcie nie pisze jednak, czym, jak i którędy ta śmierdząca ciecz ma być ewakuowana. Do wywiezienia będzie ogromna ilość gnojowicy, więc oczywiste, że muszą być w to zaangażowane znaczne siły i środki. Bardzo duże samochody asenizacyjne zabierają jednorazowo 20 m3 i masa takiego pojazdu zbliża się do 30 ton. Jest jednak "drobny" kłopot: na jedynej drodze przebiegającej przy planowanej inwestycji nie dopuszcza się takiego obciążenia! Stoi tam oznakowanie ograniczające masę całkowitą pojazdów do 15 ton. Tutejsi mieszkańcy doskonale pamiętają, jak przed kilku laty istniejącą "żwirówkę" przykryto asfaltowym dywanikiem, bez żadnej podbudowy gwarantującej odpowiednią trwałość drogi.
Skoro inwestor planuje wozić tą drogą tysiące ton ładunków, mieszkańcy zaniepokojeni wizją zdemolowanej nawierzchni dopytali o szczegóły w Zarządzie Dróg Powiatowych. Tu także się zdziwiliśmy, czytając wyjaśnienia dyrektora ZDP. Otóż okazuje się, że ta droga (oznaczona kodem 3408W), nie ma wprowadzonej stałej organizacji ruchu i nie wiadomo skąd się wzięły znaki drogowe. Co więcej, powiatowi drogowcy nie mają żadnej dokumentacji technicznej na temat konstrukcji i nośności drogi. Dyrektor ZDP potwierdza jednak, że "...stan drogi i ruch pojazdów uzasadnia istniejące oznakowanie." Dodaje także, że nie przeprowadzano żadnych analiz odnośnie uszkadzania drogi przez duże ciężarówki. Wracając jednak do zasadniczej kwestii: beczkowozy nie mogą być cięższe niż 15 ton – czyli w grę wchodzą tylko małe beczki, na około 10 m3 . Dla tej ilości gnojowicy to 12 kursów pod Płońsk na dobę. 360 kursów miesięcznie. Ale to nie jedyne obciążenie zafundowane tej biednej drodze, bowiem inwestor planuje także dowożenie wody do chlewni! Jedna z dwóch koniecznych studni głębinowych będzie bowiem... na Popławach. Dodatkowa ciekawostka: Inwestor podkreśla, że skoro będzie czerpał połowę potrzebnej wody ze studni w Pułtusku, to nie wpłynie to na zasoby wody w Pokrzywnicy. Świetnie. Hm...a może wpłynie to na zasoby wody na Popławach? Okazuje się, że nic w tej sprawie nie wiadomo, ponieważ studnia na Popławach nie ma dokumentacji hydrologicznej! Dokumentacja nie była konieczna, ponieważ założono dobowy pobór wody na nie więcej niż 6 m3. Aktualnie inwestor planuje jednak dowozić z tej studni połowę potrzebnej wody, czyli nawet 60 m3 na dobę! Czy to osuszy inne studnie na Popławach? Obyśmy nie musieli się o tym przekonać. Jednak wychodzi na to, że rzeczywiście może wpisywać do swojego projektu dowolne pomysły – a urzędnicy wszystko przyjmują. Czy wszyscy?
SANEPID
Otóż nie wszyscy urzędnicy przyjęli postawę przypominającą słynne trzy małpki, z których jedna nie widzi, druga nie słyszy, a trzecia milczy. Powiatowa Stacja Sanitarno ‑ Epidemiologiczna w Pułtusku zdecydowanie sprzeciwia się projektowi budowy chlewni. Wójt Pokrzywnicy po raz kolejny zapytał pułtuski SANEPID o opinię. Pod koniec grudnia 2019 r. Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny podtrzymał w pełni swoje wcześniejsze stanowisko – tak zwaną opinię sanitarną, wydaną w styczniu 2018 r. Nie zamierzamy tu cytować całego pisma będącego szczegółową i wnikliwą analizą. Wystarczy zauważyć, że opinia sanitarna przewiduje pogorszenie warunków sanitarno - higienicznych na danym obszarze, pogorszenie warunków zdrowotnych ludzi. W promieniu 500 m od planowanej chlewni jest 9 budynków mieszkalnych! Inspektor podkreśla, iż wybrano najgorszy dla środowiska chów bezściółkowy, generujący ogromne ilości gnojowicy. Opinia sanitarna dobitnie opisuje koncentrację, toksyczność i skład odorów gnojowicy, wymieniając trujące merkaptany, siarczki organiczne, aminy, kwasy organiczne, aldehydy, ketony. SANEPID ostrzega, że magazynowanie, wylewanie i utylizowanie gnojowicy może prowadzić do poważnych zagrożeń dla ludzi i środowiska. Upraszczając: zanosi się na to, że będzie śmierdziało w całej okolicy i będzie to smród trujący! Zgodnie z planami inwestora, na dachu każdego z trzech budynków chlewni zamontowanych będzie "...do 12 szt. wentylatorów dachowych o wydajności 13 600 m3/ godzinę." Projekt złożony przez inwestora, poprawiany i zmieniany wielokrotnie w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy, to dokument rozpisany na prawie 150 stronach. Lektura tego projektu obraża inteligencję każdego, kto ma odrobinę wyobraźni, zdolności kojarzenia faktów i liczenia w zakresie szkoły podstawowej. Aktualne pozostaje pytanie: jak do tego projektu odnoszą się urzędnicy wszelkich szczebli? Panie starosto, Panie wójcie – a gdybyśmy poprosili o odpowiedź na pytanie: co dobrego może przynieść ta chlewnia mieszkańcom, gminie Pokrzywnica, powiatowi pułtuskiemu? Może przeoczyliśmy jakieś ważne korzyści?
I jeszcze jedna refleksja, która przychodzi, kiedy czytamy o planach "intensywnego chowu" 24 tysięcy tuczników, w podziale na cztery cykle w ciągu roku. Może należy się zastanowić, co warte jest mięso, gdy od prosięcia do uboju mija 3 czy 4 miesiące?
Na zakończenie zwrócę się do starosty. Jak wynika z wyjaśnień dyrektora ZDP, przesłanych pismem z 7 marca 2019 r., drogowcy potwierdzili, że nie mają dokumentacji technicznej dotyczącej drogi żwirowej, na której ułożono asfaltową nawierzchnię, wydając na ten cel, jak możemy się domyślać, niebagatelne kwoty. Inwestycja była zrealizowana na przełomie 2013/2014r. Drogowcy nie mają też zatwierdzonej organizacji ruchu. Ktoś tam postawił znaki drogowe, które ich zdaniem być może mają sens – ale oni nie wiedzą, kto je tam ustawił. Mieszkańcy oczywiście wolą asfalt od żwirówki i są wdzięczni za remont – powstaje jednak istotne pytanie: czy to są standardowe procedury i metody remontowania i utrzymywania dróg powiatowych w naszym powiecie? Niektórzy podpowiadali nam, że znaki przy tej drodze powiatowej ustawiono na zlecenie Urzędu Gminy w Pokrzywnicy – ale to chyba niemożliwe, bo stanowiłoby to wykroczenie z art. 85 § 1 kodeksu wykroczeń i znacząco naruszało dyscyplinę finansów publicznych oraz stawiało wójta gminy w bardzo niekorzystnej sytuacji...
Hokus - pokus i CHLEWNIA!
Znacie powiedzenie, że "papier wszystko przyjmie"? Kiedy w redakcji przeglądaliśmy dokumenty w sprawie chlewni, której budowę zaplanowano w Nowym Niestępowie, to doszliśmy do wniosku, że rzeczywiście napisać i przesłać do urzędów można wszystko
- 05.02.2020 10:36