Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 24 czerwca 2025 10:09
Reklama Wieliszewskie Wianki 2025

Trzeba lubić swój zawód i kochać dzieci

Z Katarzyną Daniłowską - Draczyńską, nauczycielem klas I - III, obecnie wychowawcą klasy II b w Publicznej Szkoły Podstawowej nr 4 z klasami sportowymi im. Ireny Szewińskiej w Pułtusku rozmawia Ewa Dąbek
Trzeba lubić swój zawód i kochać dzieci
danilowska
Od lat uczy Pani i wychowuje kolejne roczniki najmłodszych klas szkoły podstawowej. Czy pokusiła się kiedyś Pani o podsumowanie, ilu uczniów, mówiąc górnolotnie "wypuściła Pani w świat"?

Trudno mi powiedzieć, bo nigdy nie liczyłam, ilu ich "wypuściłam w świat" , natomiast mogę zdradzić, iż pracuję już 33 lata i trochę tych dzieci podrosło od początku mojej kadencji pedagogicznej. Co więcej, mają już swoje rodziny i dzieci. Obecnie w klasie, w której uczę, mój dawny uczeń, oddał mi pod opiekę swoje dziecko... To miłe, że po tylu latach znowu się spotykamy i że właśnie do mnie to dziecko trafiło. Zresztą wielu moich uczniów utrzymuje ze mną kontakt poprzez media społecznościowe i jesteśmy ze sobą w bardzo dobrych relacjach. Zawsze służę im radą i chętnie pomogę, gdy tylko o to poproszą, bo i takie sytuacje mi się zdarzały. Biorąc pod uwagę te 33 lata, co trzy lata następne maluszki, a klasy średnio po 25 osób to blisko trzech setek.

Pierwsze lata w szkole są najważniejsze dla dalszego rozwoju dzieci, ich nastawienia do nauki i tego, jak będą sobie radziły w starszych klasach. Jakimi zasadami kieruje się Pani budując relacje z maluchami, które trochę wylęknione i zdezorientowane, zasiadają w szkolnej ławie?

Myślę, że każdy nauczyciel, decydując się na pracę z dziećmi, kieruje się własnymi zasadami. Nie ma jakiegoś specjalnego dekalogu, który powstałby w naszym zawodzie, choć ja wymieniłabym kilka istotnych cech, które powinien według mnie posiadać nauczyciel. Kolejność jest przypadkowa. Są to : empatia, wrażliwość, sztuka porozumiewania się, poczucie humoru, szczerość, odpowiedzialność, " bycie sobą" lub jak ktoś woli – naturalność , gdyż dzieci są bardzo wnikliwe i bystre. Należy być taką drugą mamą szkolną, która byłaby przyjaciółką na dobre i na złe i razem z dzieckiem wkraczała w tajemne życie szkolnej wiedzy. Trzeba wczuć się w świat dziecka i na wiele spraw patrzeć jego oczami, a przede wszystkim trzeba lubić zawód, który się wykonuje i kochać dzieci.

Te pierwsze lata spędzone w szkole są naprawdę bardzo ważne. Często dzieci powielają zachowania nauczyciela i próbują go naśladować w różnych sytuacjach. Dlatego sądzę, że nauczyciel powinien być takim wzorem, z którego uczniowie biorą przykład. Jeśli zaszczepi w młodych ludziach chęci do zdobywania wiedzy i umiejętnie przekaże swoje wiadomości, to myślę, że nie będzie żadnych problemów, a dzieci z chęcią i uśmiechem przyjdą do swojej klasy i do kolegów. Będą się świetnie bawić i krok po kroku zdobywać nowe wiadomości i umiejętności, które posłużą im w późniejszym – dorosłym już życiu.

Czy dobre wzory wyniosła Pani od swoich nauczycieli, czy są wśród nich osoby, które serdecznie wspomina Pani do dziś?

Przyznaję, że miałam wyjątkowych nauczycieli, prawdziwych przewodników po wiedzy , którzy w prosty i konkretny sposób przekazali mi swoje doświadczenie. Mówimy tu oczywiście o szkole podstawowej, gdzie stawiałam pierwsze kroki, jako uczennica Szkoły Podstawowej nr 1 w Pułtusku, a potem Szkole Podstawowej nr 1 im . Stefana Starzyńskiego, której dyrektorem był Pan Witold Saracyn. Pamiętam moją pierwszą wychowawczynię w pierwszej klasie p. Król... I Elementarz Mariana Falskiego, z którego uczyłam się literek i który zachował się do dziś... W drugiej i trzeciej klasie moją wychowawczynią była Pani Alicja Kędzierska. Obie nauczycielki wspominam z dużą sympatią. Potem Pani Laura Łaszczych. I kolejna zmiana wychowawcy – szósta klasa Tadeusz Mroczkowski. Inni nauczyciele, których ciepło wspominam? Oczywiście, że tak : Pani Anna Kowalska , Janiana Waleśkiewicz, Pani Barbara Gruntmejer, Pani Teresa Nowicka- Jaszczak, Irenka Rońdo, Pani Bulkowska, Pani Halina Zalewska, Państwo Grabowscy, Marianna Chmielewska, Grażyna Dzierżanowska, Wanda Kamińska, Grażyna Szafrańska. Jak ważni byli to dla mnie pedagodzy, niech świadczy fakt, że od razu odnalazłam ich wszystkich w swojej pamięci. To była wyjątkowa kadra nauczycieli , których nie da się zapomnieć mimo upływu lat. Wielu z nich już nie ma wśród nas, ale w moim sercu na długo zostali zapamiętani. Tak, to BYŁY WZORCE DO NAŚLADOWANIA.

Jest Pani znanym, lubianym przez uczniów i rodziców nauczycielem. Proszę opowiedzieć, z jakimi wyrazami sympatii spotyka się Pani na co dzień?

Dziękuję za tak miłe słowa. Jak wspomniałam wcześniej, w dobie powszechnej cyfryzacji znaczna część aktywności społecznych przeniesiona została do sieci internetowej, a tam w dużej mierze do mediów społecznościowych. Tam znajduje potwierdzenie tego, że moja praca z dziećmi jest dobrze albo, powiem nieskromnie, bardzo dobrze odbierana przez rodziców.

Taka e-laurka ( jak mawia mój mąż), jest walutą o dużej wartości. Rodzice dzieci, które ruszają na podbój szkoły podstawowej najczęściej korzystają z informacji dostępnych przez Internet na temat szkoły i wychowawców.

Jak to w życiu, zdarzają się również trudne, stresujące i nieprzyjemne sytuacje. Jak Pani sobie z nimi radzi?

Tak,to prawda, różnie w życiu bywa i czasami jakieś trudności się pojawiają. Sądzę, że najlepszym rozwiązaniem jest rozmowa na bieżąco, aby nie eskalować sytuacji konfliktowej. Jestem w tej komfortowej sytuacji, że takich nieprzyjemnych sytuacji mam znikomą ilość, ponieważ konflikty zawsze "gaszę w zarzewiu". Nauczyciel to też dyplomata i powinien umieć zachować się w każdej sytuacji. Tu nie ma miejsca na kłamstwa – jeśli się czegoś wymaga, to trzeba zacząć od siebie. A stres? No cóż, ta praca jest specyficzna, zwłaszcza w obecnej sytuacji i trzeba nauczyć się z tym żyć.

Moim luksusem jest to, że rozmawiam w sytuacjach trudnych z mężem, który pracuje w dużej firmie, z wieloma pracownikami i zawsze znajdzie rozwiązanie w sytuacji dla mnie nowej, a dla niego jednym z wielu tematów, jakie napotyka w swojej codziennej pracy.

Za dziećmi uczącymi się w najmłodszych klasach szkoły podstawowej miesiące nauki zdalnej. Jak wyglądały lekcje przez internet? Jak udawało się Pani skupić uwagę dzieciaków poza szkolną ławką?

Tak naprawdę do nauki zdalnej zostaliśmy przygotowani nieco wcześniej, nie wiedząc, że ona nastąpi. Jako jedna z pułtuskich szkół, od 2017 roku do 2020, prowadziliśmy w naszej "Czwóreczce" eksperyment pedagogiczny " W POSZUKIWANIU ŹRÓDEŁ SUKCESU W PROCESIE UCZENIA SIĘ I NAUCZANIA" . To wtedy, dzięki programowi Hangoust Meet, wyznaczeni nauczyciele prowadzili dodatkowe zdalne lekcje z dziećmi, używając tego komunikatora ( Classroom i Meet ) do zadawania prac domowych. Tak więc zostaliśmy wszyscy przeszkoleni, jak nauczać zdalnie. A potem było już tylko coraz lepiej.

Swoje zajęcia zdalne prowadziłam ze szkoły. Uważałam, że po pierwsze mam większe pole manewru z pomocami dydaktycznymi (tablica zwykła i tablica interaktywna ) w swojej sali lekcyjnej, a po drugie nie chciałam, aby dzieci odczuły, że zajęcia prowadzone są z domu, gdzie są pokusy do rozluźnienia dyscypliny. Tu muszę uczynić dygresję. W wakacje 2020 r. powstała wspólna inicjatywa Rodziców moich uczniów oraz moja, przy wsparciu dyrektora Krzysztofa Łachmańskiego, dzięki której pojawiła się już wspomniana tablica interaktywna. Narzędzie, które w sytuacji pandemicznej okazało się złotym środkiem dla utrzymania poziomu nauczania dzieci. W mojej klasie II b, po uzgodnieniu z rodzicami i panem dyrektorem, te zajęcia tak naprawdę były podobne do zajęć stacjonarnych. Lekcje były dłuższe, a przerwy regulowane przeze mnie. Pracowaliśmy tak, żeby przerobić jak najlepiej materiał i aby nie było zaległości. To było moje studio – z mojego komputera - łączność z dziećmi i prowadzenie zajęć, a laptop szkolny wykorzystałam do tablicy interaktywnej, z której uczniowie chętnie korzystali. Dzięki takiemu rozwiązaniu, miałam cały czas łączność z uczniami, mimo że na początku w większości placówek edukacyjnych przeciążony Internet płatał niemiłe niespodzianki. Mnie to minęło dzięki podpowiedzi mojego męża, aby korzystać z Internetu od dwóch dostawców jednocześnie. Oczywiście praca domowa i sprawdziany przesyłane były za pomocą "classroom" i tam też zostały oceniane. Od tego roku szkolnego 2020/2021 mamy też Dziennik elektroniczny – kolejna innowacja, która pozwala rodzicom na bieżąco sprawdzać postępy dzieci w nauce i frekwencji.

Jakie największe problemy pojawiły się w trakcie zdalnej nauki? Jak na tę nową sytuację reagowali rodzice Pani uczniów?

Problemem podczas nauki zdalnej był czasami słaby zasięg Internetu u dzieci i wtedy nie wszystkie mogły się ze mną skontaktować. Moi uczniowie bardzo szybko musieli odnaleźć się w nowej sytuacji, jednocześnie szybciej dojrzewając do roli ucznia. Widać było, że tęsknią za sobą, bo często po naszych zajęciach zostawały, aby ze sobą porozmawiać, pośmiać się. Przecież innej furtki na spotkanie nie miały. Ogromną rolę odegrali tutaj klasowi rodzice, którzy cały czas mnie wspierali, jak również mobilizowali swoje pociechy, aby każdy wstał rano i o 8.00 połączył się przez kamerkę na lekcje. To Oni pomagali dzieciom wydrukować zeskanowaną kartę pracy do dalszej nauki, czy też wysłać pracę samodzielną dziecka z przerobionego materiału. Podziwiam Rodziców za wytrwałość, opiekę i ogrom pracy, jaki włożyli przy nauce zdalnej. Bardzo Im dziękuję.

Nie mogę pominąć tematu stresu. Dla wszystkich nas nauka zdalna była nowością. Opanowanie komputera w stopniu pozwalającym na niezawodną transmisję oraz fakt, że jestem "obserwowana", rodzi na początku duży dyskomfort. Z czasem jednak jest to do opanowania, lecz podkreślę, że nawet najwymyślniejsza technika nie zastąpi więzi z uczniami, jaka tworzy się w klasie i interakcji w bezpośrednim kontakcie.

Czy Pani uczniowie ucieszyli się z powrotu na normalne lekcje czy raczej już przywykli do nauki przed monitorem komputera, tableta?

Sadzę, że jednym plusem pandemii, jeśli chodzi o szkolnictwo, jest wzbudzenie w dzieciach tęsknoty za szkołą. Ich szczere, pełne entuzjazmu wypowiedzi cieszyły ."Ja już chcę do szkoły" , " proszę pani, kiedy wrócimy do swojej klasy ?". Dzieci były za sobą bardzo stęsknione. Brakowało im normalnych relacji z rówieśnikami bez kamerki. Przyjaciół, z którymi podczas przerwy bawią się śmiejąc i wygłupiając. A przede wszystkim normalnych stacjonarnych zajęć, które mamy obecnie. Myślę, że edukacja wczesnoszkolna najmniej "ucierpiała" podczas nauki zdalnej, choć zależało to wszystko od pracy nauczyciela – rodzica i dziecka.

Do końca roku szkolnego zostało już niewiele czasu, nad czym Pani zdaniem trzeba szczególnie popracować po powrocie dzieci do szkoły?

Najważniejszą rzeczą jest wzmocnienie jeszcze lepszych relacji pomiędzy nauczycielem – uczniem i rodzicem, a także należy zorientować si , czy są jakieś braki w materiale, aby je szybko nadrobić. Trzeba też pamiętać o podniesieniu kondycji psychicznej ucznia i nauczyciela . Dziecko w szkole ma czuć się bezpiecznie i to jest nasza rola,jako nauczyciela / wychowawcy.

Dziękuję za rozmowę, życzę kolejnych sukcesów i satysfakcji z pracy z dziećmi.

Bardzo dziękuję. Życzę wszystkim, abyśmy mogli ponownie żyć w świecie bez pandemii.

Laurka od uczennicy Mai. Nie trzeba komentarza...

 

Podziel się
Oceń