Tego już Japyczowi było za wiele. Rąbnął butelką o kant ławeczki, aż piwo chlusnęło po oczach. Panowie – mówi – ja rozumiem, że żony nasze - problem pierwszorzędny, ale nie o to się rozchodzi. Mnie niepokoją losy świata i ludzkości w związku z burzliwym i niekontrolowanym rozwojem sztucznej inteligencji. No to było z grubej rury, bo o sztucznej inteligencji, to my na ławeczce zwykle nie rozmawiamy. Młody Solejuk z Witebskim to może by się do tego nadali, ale ja, Solejuk i Hadziuk? Trzeba było namówić Japycza na zmianę tematu. Moja kolej to była, więc westchłem głęboko i mówię: Japycz przyjacielu nasz i przewodniku duchowy, miejże litość. Wojna jest, świat się w posadach chwieje, a ty chcesz o sztucznej inteligencji? Z nami? A z wami, z wami. Bo to wszystkich dotyczy.
Solejuka nie – zachichotał Hadziuk – u niego w rodzinie cała inteligencja przeszła na młodych, a jak ojcu chcieli wszczepić to się nie przyjęła. Solejuk już zamach brał, gdy Hadziuk przezornie dodał: u mnie w rodzinie tak samo, ino że młodych nie ma, to inteligencja nie miała na kogo przejść i przepadła. A Pietrek, swój chłop i artysta, ale z inteligentem go nie pomylisz, nawet na scenie.
Japycz patrzył na nas zaskoczony. Nie niepokoi was, że czat boty wypierają zwykłych ludzi z debaty? Nie – odpowiedział twardo Hadziuk. Bo my do żadnej debaty nie są chętne, więc nikt nas nie wypiera. A że pracę wam zabierze? Też nie – mówi Hadziuk. Jak moją zabierze, to jeszcze dopłacę, bo już mi się emerytura marzy. A że wojną coraz więcej sztuczna inteligencja zarządza, to też nie? Ano nie – mówi Solejuk – może gdyby to była ruska sztuczna inteligencja, to bym się przejął. Ale to amerykańska, czyli nasza, więc chyba dobrze zarządza, nie?
Japycz tylko wzniósł oczy do nieba. Ale nie zdążył nic powiedzieć, bo mnie się akurat cuś przypomniało i zanim Japycz zdążył wypaliłem: A mnie sztuczna inteligencja, co mi ją młody Solejuk w telefonie zainstalował pomaga teksty do piosenek pisać. I muzyczkę potem sama układa, tak ze cztery warianty a ja tylko decyduję, która nalepij się w Radzyniu spodoba.
Japycz toczył po nas dzikim wzrokiem, potem dużego łyka pociągnął i westchnął głęboko. Znaczy się – mówi – że sztuczna inteligencja rządzi, to wy już wiecie, ale wam to wcale nie przeszkadza? No nie – odpowiedzieliśmy chórem. Jak to dobrze, że ja już niedługo umrę – westchnął Japycz. I my też żeśmy sobie westchnęli. Z ulgą. Bo znaczyło to, że Japycz udobruchany i temat rozmowy wreszcie zmienić można.
Pietrek