Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 3 października 2025 21:42
Reklama

OPOWIEŚĆ PRAWDZIWA I POZYTYWNA

OPOWIEŚĆ PRAWDZIWA I POZYTYWNA
72134

A to połączenie wcale nie bywa tak częste, jak byśmy chcieli.


Postanowiłem podzielić się z Państwem historią, która wydarzyła się kilka dni temu, w jednej z warszawskich galerii handlowych. Opowieść niezbyt długa, kończąca się "happy endem" oraz – mam taką nadzieję, podnosząca na duchu i przywracająca wiarę w ludzi, wiarę w nas samych.


Główną bohaterką jest dwudziestopięcioletnia Karolina, pracująca w butiku, w dużej handlowej galerii. Właściciel, posiadający w tej galerii kilka swoich sklepów, niedawno Karolinę awansował, powierzając jej nowe, bardziej odpowiedzialne zadania, prowadzenie sprzedaży w internecie. Kilka dni temu doszło do niecodziennego zdarzenia: Karolina w trakcie pracy musiała przejść na drugą stronę galerii, do innego punktu sprzedaży. Ruch kupujących w całym budynku, ze względu na dość wczesną porę, był jeszcze niewielki. Idąc korytarzem zauważyła kobietę, która słaniała się na nogach i ostatecznie osunęła się na posadzkę. Karolina podbiegła i zajęła się półprzytomną kobietą, starając się zorientować co się dzieje – i jak może pomóc. Zaproponowała wezwanie pogotowia ratunkowego, a kobieta z wyraźną ulgą zgodziła się na wezwanie pomocy.


W tym miejscu należy zauważyć, że zdarzenie obserwowało dwóch pracowników ochrony. Wszyscy znamy taki obraz: mundurowe koszule, logo firmy wyhaftowane na piersi, krótkofalówki przy paskach. Karolina odwróciła się do pracowników ochrony i głosem nieznoszącym sprzeciwu poprosiła o wezwanie karetki. Panowie z ochrony wymienili nieporadne spojrzenia i rozglądając się dookoła, widząc coraz większą grupę gapiów, jedynie mruczeli coś pod nosami, że "no nie wiadomo, czy to konieczne", że "nie ma pewności, czy pogotowie trzeba wzywać" i "bo wie pani, jakby co, to potem my będziemy musieli się tłumaczyć". W tych okolicznościach młoda kobieta w ciągu kilku sekund podjęła decyzję i zatelefonowała pod 112 – opisując okoliczności i obecny stan kobiety po zasłabnięciu.


I czekała na przyjazd ratowników medycznych, nie odstępując półprzytomnej kobiety na posadzce.


Kolejne wydarzenia nastąpiły po sobie w kilkuminutowych odstępach. Najpierw pojawiła się koleżanka Karoliny, pracują w tym samym butiku, i przekazała polecenie szefa: "masz natychmiast wrócić do pracy". Karolina odmówiła, zadziwiona takim żądaniem. Koleżanka odeszła – a po minucie na jej miejscu pojawił się właściciel butików i szef w jednej osobie, żądając, by Karolina, "skoro już wezwała pogotowie", natychmiast zostawiła poszkodowaną i wróciła do pracy. Karolina ponownie odmówiła, na co szef, władczym tonem oznajmił, że jeśli ona nie wróci natychmiast do pracy – to wyrzuci ją z pracy. Młoda kobieta bez wahania odpowiedziała: - wezwałam pogotowie i będę czekała do przyjazdu ratowników, jeśli chcesz mnie zwolnić z tego powodu – to twoja decyzja i twój wybór. Coraz większy tłumek obserwujących zdarzenie usłyszał w odpowiedzi, jak szef biznesu oznajmił: zwalniam cię! Po czym odszedł...


Po kolejnych kilku minutach (około 12 minut od wezwania), pojawili się ratownicy medyczni, w tym lekarz. Po sprawnym badaniu podjęto decyzję: poszkodowana kobieta zostanie przewieziona do szpitala.


I tu, do uszu lekarza dotarły komentarze ze strony obserwujących całe zajście gapiów – klientów i personelu okolicznych sklepików: "przez to, że ta młoda pani zajęła się poszkodowaną, wezwała pogotowie i nie chciała jej zostawić samej do waszego przyjazdu, to jej szef wywalił ją z pracy". Lekarz, upewniwszy się, że dobrze zrozumiał relację gapiów, podjął natychmiastową decyzję. Wezwał policję!


Policjanci pojawili się równie szybko. Sprawnie zorientowali się w sytuacji, przepytując zgromadzonych, potwierdzając rzeczywisty przebieg wypadków i wszystkie okoliczności zdarzenia. I tu, cierpliwy Czytelniku, dochodzimy do pierwszej (!) puenty tej opowieści:


Otóż policjanci, bez wahania udali się do szefa Karoliny, który potwierdził przebieg zdarzenia i przyznał, że swoją pracownicę wyrzucił z pracy. Funkcjonariusze wystawili właścicielowi sieci sklepików mandat – grzywnę wysokości 1.000 zł za utrudnianie udzielania pomocy poszkodowanemu.


W podsumowaniu tej historii trzeba dopowiedzieć jeszcze dwie ważne informacje.


Pierwsza jest taka, że lekarz, po dwóch godzinach oddzwonił do Karoliny i przekazał, że przyczyną zasłabnięcia kobiety na korytarzu był bardzo zaawansowany stan przedzawałowy, który mógł dla chorej przeistoczyć się w rozległy zawał. Dodał, że Karolina, błyskawicznie podejmując decyzję o wezwaniu pomocy medycznej, prawdopodobnie uratowała jej życie.


Druga informacja jest równie pozytywna: po kilku dniach szef zadzwonił do Karoliny, przeprosił ją za swoje zachowanie i całą sytuację, poprosił też, by zechciała wrócić do pracy. Karolina przeprosiny i propozycję powrotu do pracy przyjęła.


Opowiedziałem tę historię, całkowicie autentyczną, z kilku ważnych powodów. Bo z pewnością stanowi potwierdzenie wielu wzniosłych twierdzeń. Wiemy, że jesteśmy warci tyle, ile dajemy z siebie innym. Że trzeba udzielić pomocy poszkodowanemu. Że dobro, które czynimy – wraca. Że wracają do nas, jako sprawiedliwa odpłata, efekty złych i świadomie popełnionych uczynków. Ale to właśnie dzięki takim historiom dziejącym się na naszych oczach, te piękne zasady, wpajane nam od dziecka i przekazywane kolejnym pokoleniom, stają się wymierne, prawdziwe i obowiązujące.


Ogromne podziękowania dla ratowników medycznych za błyskawiczną i skuteczną interwencję – ale też za doskonałą ocenę okoliczności zdarzenia i jakże ważną społecznie decyzję o wezwaniu policji. Nie przypadkiem ratownicy medyczni wspólnie ze strażą pożarną od lat zajmują pierwsze miejsca w rankingu zaufania społecznego w Polsce.


 Ogromne podziękowania dla funkcjonariuszy policji za bezbłędną interwencję, przeprowadzoną skutecznie i bez wątpliwości prawnych. Sądzę też, że to właśnie w takich, pozornie mało znaczących incydentach, interweniujący Policjanci mogą przywracać społeczne zaufanie do policyjnego munduru – a jest nad czym pracować, bo zaufanie do policji w minionych latach znacząco spadło.


A na zakończenie dodam, jako post scriptum: duma rozpiera moją kochaną żonę i mnie, bo nasza córka Karolina najwyraźniej wzięła sobie głęboko do serca wszystkie wartości, zasady i życiowe reguły które Jej wpajaliśmy. Że życiowy kompas wyznacza jej dobrą drogę. I że trójka jej dzieci, a naszych wnucząt, wyrośnie pod jej skrzydłami na prawdziwie dobrych ludzi.


ZCZ


Podziel się
Oceń

Reklama
NAJNOWSZE EWYDANIE
Tygodnik Pułtuski
Reklama
Reklama
Reklama
OtoDrobne
Reklama
Reklama
ReklamaVictoria recycling
ReklamaOdbiór elektrośmieci
Reklama
Reklama