Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 27 czerwca 2025 23:39

OPOWIEŚĆ PRAWDZIWA I POZYTYWNA

OPOWIEŚĆ PRAWDZIWA I POZYTYWNA
72134

A to połączenie wcale nie bywa tak częste, jak byśmy chcieli.


Postanowiłem podzielić się z Państwem historią, która wydarzyła się kilka dni temu, w jednej z warszawskich galerii handlowych. Opowieść niezbyt długa, kończąca się "happy endem" oraz – mam taką nadzieję, podnosząca na duchu i przywracająca wiarę w ludzi, wiarę w nas samych.


Główną bohaterką jest dwudziestopięcioletnia Karolina, pracująca w butiku, w dużej handlowej galerii. Właściciel, posiadający w tej galerii kilka swoich sklepów, niedawno Karolinę awansował, powierzając jej nowe, bardziej odpowiedzialne zadania, prowadzenie sprzedaży w internecie. Kilka dni temu doszło do niecodziennego zdarzenia: Karolina w trakcie pracy musiała przejść na drugą stronę galerii, do innego punktu sprzedaży. Ruch kupujących w całym budynku, ze względu na dość wczesną porę, był jeszcze niewielki. Idąc korytarzem zauważyła kobietę, która słaniała się na nogach i ostatecznie osunęła się na posadzkę. Karolina podbiegła i zajęła się półprzytomną kobietą, starając się zorientować co się dzieje – i jak może pomóc. Zaproponowała wezwanie pogotowia ratunkowego, a kobieta z wyraźną ulgą zgodziła się na wezwanie pomocy.


W tym miejscu należy zauważyć, że zdarzenie obserwowało dwóch pracowników ochrony. Wszyscy znamy taki obraz: mundurowe koszule, logo firmy wyhaftowane na piersi, krótkofalówki przy paskach. Karolina odwróciła się do pracowników ochrony i głosem nieznoszącym sprzeciwu poprosiła o wezwanie karetki. Panowie z ochrony wymienili nieporadne spojrzenia i rozglądając się dookoła, widząc coraz większą grupę gapiów, jedynie mruczeli coś pod nosami, że "no nie wiadomo, czy to konieczne", że "nie ma pewności, czy pogotowie trzeba wzywać" i "bo wie pani, jakby co, to potem my będziemy musieli się tłumaczyć". W tych okolicznościach młoda kobieta w ciągu kilku sekund podjęła decyzję i zatelefonowała pod 112 – opisując okoliczności i obecny stan kobiety po zasłabnięciu.


I czekała na przyjazd ratowników medycznych, nie odstępując półprzytomnej kobiety na posadzce.


Kolejne wydarzenia nastąpiły po sobie w kilkuminutowych odstępach. Najpierw pojawiła się koleżanka Karoliny, pracują w tym samym butiku, i przekazała polecenie szefa: "masz natychmiast wrócić do pracy". Karolina odmówiła, zadziwiona takim żądaniem. Koleżanka odeszła – a po minucie na jej miejscu pojawił się właściciel butików i szef w jednej osobie, żądając, by Karolina, "skoro już wezwała pogotowie", natychmiast zostawiła poszkodowaną i wróciła do pracy. Karolina ponownie odmówiła, na co szef, władczym tonem oznajmił, że jeśli ona nie wróci natychmiast do pracy – to wyrzuci ją z pracy. Młoda kobieta bez wahania odpowiedziała: - wezwałam pogotowie i będę czekała do przyjazdu ratowników, jeśli chcesz mnie zwolnić z tego powodu – to twoja decyzja i twój wybór. Coraz większy tłumek obserwujących zdarzenie usłyszał w odpowiedzi, jak szef biznesu oznajmił: zwalniam cię! Po czym odszedł...


Po kolejnych kilku minutach (około 12 minut od wezwania), pojawili się ratownicy medyczni, w tym lekarz. Po sprawnym badaniu podjęto decyzję: poszkodowana kobieta zostanie przewieziona do szpitala.


I tu, do uszu lekarza dotarły komentarze ze strony obserwujących całe zajście gapiów – klientów i personelu okolicznych sklepików: "przez to, że ta młoda pani zajęła się poszkodowaną, wezwała pogotowie i nie chciała jej zostawić samej do waszego przyjazdu, to jej szef wywalił ją z pracy". Lekarz, upewniwszy się, że dobrze zrozumiał relację gapiów, podjął natychmiastową decyzję. Wezwał policję!


Policjanci pojawili się równie szybko. Sprawnie zorientowali się w sytuacji, przepytując zgromadzonych, potwierdzając rzeczywisty przebieg wypadków i wszystkie okoliczności zdarzenia. I tu, cierpliwy Czytelniku, dochodzimy do pierwszej (!) puenty tej opowieści:


Otóż policjanci, bez wahania udali się do szefa Karoliny, który potwierdził przebieg zdarzenia i przyznał, że swoją pracownicę wyrzucił z pracy. Funkcjonariusze wystawili właścicielowi sieci sklepików mandat – grzywnę wysokości 1.000 zł za utrudnianie udzielania pomocy poszkodowanemu.


W podsumowaniu tej historii trzeba dopowiedzieć jeszcze dwie ważne informacje.


Pierwsza jest taka, że lekarz, po dwóch godzinach oddzwonił do Karoliny i przekazał, że przyczyną zasłabnięcia kobiety na korytarzu był bardzo zaawansowany stan przedzawałowy, który mógł dla chorej przeistoczyć się w rozległy zawał. Dodał, że Karolina, błyskawicznie podejmując decyzję o wezwaniu pomocy medycznej, prawdopodobnie uratowała jej życie.


Druga informacja jest równie pozytywna: po kilku dniach szef zadzwonił do Karoliny, przeprosił ją za swoje zachowanie i całą sytuację, poprosił też, by zechciała wrócić do pracy. Karolina przeprosiny i propozycję powrotu do pracy przyjęła.


Opowiedziałem tę historię, całkowicie autentyczną, z kilku ważnych powodów. Bo z pewnością stanowi potwierdzenie wielu wzniosłych twierdzeń. Wiemy, że jesteśmy warci tyle, ile dajemy z siebie innym. Że trzeba udzielić pomocy poszkodowanemu. Że dobro, które czynimy – wraca. Że wracają do nas, jako sprawiedliwa odpłata, efekty złych i świadomie popełnionych uczynków. Ale to właśnie dzięki takim historiom dziejącym się na naszych oczach, te piękne zasady, wpajane nam od dziecka i przekazywane kolejnym pokoleniom, stają się wymierne, prawdziwe i obowiązujące.


Ogromne podziękowania dla ratowników medycznych za błyskawiczną i skuteczną interwencję – ale też za doskonałą ocenę okoliczności zdarzenia i jakże ważną społecznie decyzję o wezwaniu policji. Nie przypadkiem ratownicy medyczni wspólnie ze strażą pożarną od lat zajmują pierwsze miejsca w rankingu zaufania społecznego w Polsce.


 Ogromne podziękowania dla funkcjonariuszy policji za bezbłędną interwencję, przeprowadzoną skutecznie i bez wątpliwości prawnych. Sądzę też, że to właśnie w takich, pozornie mało znaczących incydentach, interweniujący Policjanci mogą przywracać społeczne zaufanie do policyjnego munduru – a jest nad czym pracować, bo zaufanie do policji w minionych latach znacząco spadło.


A na zakończenie dodam, jako post scriptum: duma rozpiera moją kochaną żonę i mnie, bo nasza córka Karolina najwyraźniej wzięła sobie głęboko do serca wszystkie wartości, zasady i życiowe reguły które Jej wpajaliśmy. Że życiowy kompas wyznacza jej dobrą drogę. I że trójka jej dzieci, a naszych wnucząt, wyrośnie pod jej skrzydłami na prawdziwie dobrych ludzi.


ZCZ


Podziel się
Oceń