Kobieta – to rzeczownik, którego używamy na co dzień. Jednak mało kto wie, że jego pochodzenie jest... dość tajemnicze. To wyraz, którego nie ma w innych językach słowiańskich! W polszczyźnie pojawiło się dopiero na przełomie XV i XVI wieku. Wśród językoznawców nie ma jednomyślności, wskazują bowiem co najmniej 20 różnych wyjaśnień jego pochodzenia. Według polskiego etymologa Aleksandra Brücknera, słowo "kobieta" wywodzi się od słowa "kob", czyli chlew, koryto. Zatem kobieta, choć dziś brzmi dumnie, w pierwotnym znaczeniu to była "ta, która służy przy korycie, zajmuje się chlewem". Wyraz ten miał zatem jednoznacznie negatywne znaczenie i uchodził za obelgę. W neutralnym znaczeniu słowa "kobieta" zaczęto używać pod koniec XVIII wieku. Dawniej więc była białogłowa, dziewka, panna, niewiasta, baba, dama, jejmość. Dzisiaj: KOBIETA!
ŚWIĘTO
Dzień Kobiet obchodzimy na całym świecie. Lecz nie wszędzie to święto od razu się przyjęło. Wszystko zaczęło się na początku XX wieku w USA. 28 lutego 1909 roku, z inicjatywy sufrażystki Theresy Markiel, Socjalistyczna Partia Ameryki ustanowiła święto Dnia Kobiet w odpowiedzi na zamieszki i strajki w Nowym Jorku. Aby uniknąć kojarzenia tego – skądinąd fajnego i potrzebnego święta – z socjalistami, starano się ukuć legendę, jakoby ten dzień miał upamiętnić protest szwaczek pracujących w Nowym Jorku, który miał miejsce w dniu 8 marca 1857 roku. Jednak zdaniem historyków to mit, a inicjatywę obchodów Dnia Kobiet należy jednak oddać amerykańskim socjalistkom. W sierpniu 1910 roku zorganizowano w Kopenhadze, Międzynarodową Socjalistyczną Konferencję Kobiet, w której wzięło udział ponad 100 uczestniczek z 17 krajów! Niemieckie delegatki - w dużej mierze inspirując się inicjatywą amerykańskich socjalistek – zaproponowały uchwałę, by ustanowić coroczne święto "Dnia Kobiet". Przy tej okazji omawiano i nagłaśniano prawa kobiet, zwłaszcza prawo wyborcze. Rok później, bo 19 marca 1911 roku po raz pierwszy obchodzono Międzynarodowy Dzień Kobiet w Austrii, Danii, Niemczech i Szwajcarii. W kolejnych latach Międzynarodowemu Dniu Kobiet towarzyszyły demonstracje antywojenne. W 1914 roku, po raz pierwszy obchodzono Dzień Kobiet w Rosji; w ostatnią niedzielę lutego - wg kalendarza juliańskiego - odbyły się wiece. A trzy lata później, 8 marca 1917 (23 lutego 1917 roku wg kalendarza juliańskiego), kobiety zorganizowały strajki i protesty pod hasłem "chleb i pokój", rozpoczynając rewolucję lutową. Cztery dni później abdykował car, a rząd tymczasowy przyznał kobietom prawa wyborcze. Od 1966 roku – dekretem rządzącej partii – dzień 8 marca w komunistycznym Związku Radzieckim stał się dniem wolnym od pracy.
W 1975 roku Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych, w uznaniu zasług wszystkich kobiet, bez względu na podziały narodowościowe, etniczne, językowe, kulturowe, gospodarcze czy polityczne, przyjęła rezolucję, o ustanowieniu Międzynarodowego Dnia Kobiet.
Po upadku Związku Sowieckiego, wyzwolona Armenia, niejako w proteście dla znienawidzonego ciemiężyciela, wykreśliła z kalendarza Dzień Kobiet, ustanawiając w to miejsce Dzień Piękna i Macierzyństwa obchodzony 7 kwietnia. Takie rozwiązanie jednak nie przypadło społeczeństwu do gustu, więc idąc na kompromis ustalono, że między 8 marca a 7 kwietnia będzie obchodzony... Miesiąc Kobiet.
W Polsce, zwłaszcza w latach 70-tych XX wieku, Dzień Kobiet cieszył się największą popularnością. Po zmianach 1989 roku, nastroje części polskiego społeczeństwa – podobnie jak w Armenii – były nieprzychylne temu świętu, kojarzonemu z przysłowiowym goździkiem i parą rajstop, wręczanych przed kamerami przodownicom pracy, które musiały otrzymanie prezentów pokwitować na piśmie... Z czasem jednak antypatie ustąpiły miejsca tradycji, a piękny, choć źle kojarzony goździk i rajstopy, zostały zastąpione bardziej finezyjnymi kwiatami i drobnymi upominkami. Zatem ósmy marca jest wciąż tym dniem, w którym szczególnie pamiętamy o wszystkich Paniach.
EMANCYPANTKI, SUFRAŻYSTKI, FEMINISTKI I... FEMINATYWY
Ósmy marca to także dzień szczególnie ważny dla ruchów feministycznych walczących o obecność kobiet w życiu politycznym i ekonomicznym na równi z mężczyznami. Początek ruchu kobiecego datuje się na koniec XVIII wieku. Pierwsze emancypantki walczyły o prawo kobiet do nauki i prawo do głosowania. W połowie XIX w Wielkiej Brytanii i USA, powstał działający na rzecz równouprawnienia ruch sufrażystek. Prawo wyborcze dla kobiet udało się wywalczyć dopiero w XX wieku! Zaś na przełomie XIX i XX wieku uniwersytety zaczęły się otwierać dla kobiet. Pierwszą wykładowczynią na paryskiej Sorbonie, od 1906 r. była Maria Skłodowska-Curie. Z czasem, na sztandarach feministek pojawiły się kolejne postulaty: równość płci w miejscu pracy, w życiu politycznym, ekonomicznym, osobistym i społecznym.
Dzisiaj jesteśmy świadkami kolejnej fali feminizmu. Obecnie, hasłem przewodnim ruchów kobiecych jest sprzeciw wobec molestowania seksualnego i przemocy, przeciwstawienie się mizoginii i pogłębienie równości płci. Polskie feministki, zabiegają także o powszechne stosowanie feminatyw, czyli określeń, które nazywają kobiety ze względu na przysługujący im tytuł, pełnioną funkcję, zajmowane stanowisko, wykonywany zawód, przynależność narodową, pochodzenie, wyznanie, przekonania itp. I o ile niektóre feminatywy stosujemy na co dzień, mówimy przecież: Polka, tancerka, nauczycielka, ogrodniczka, profesorka, tłumaczka, to inne wywołują co najmniej pobłażliwy uśmiech. No bo jak to? Kierownik – to oczywiście kierowniczka, ale kierowca to kierowczyni czy kierownica? Psychiatra i psychiatrka? Adwokat i adwokatka? Tak! Obecnie – nie tylko mężczyźni – uważają, że stosowanie żeńskich form niektórych wyrazów robi się "na siłę". Tymczasem jeszcze długo przed II wojną światową, wraz z emancypacją zawodową kobiet, były powszechnie znane i stosowane feminatywy, które dzisiaj na "nowo", wprowadzane są do polszczyzny. Na przykład w gazecie "Wędrowiec" z 1896 roku pojawia się określenie "doktorka prawa", "docentka", "tłómaczka", "adwokatka". A używanie feminatywów nie jest oczywiście obowiązkowe, lecz jest wyrazem indywidualnej wrażliwości i jako takie powinno być szanowane. Feminatywy rzeczywiście niekiedy brzmią osobliwie ale będą się pojawiać, wszak polski język jest językiem żywym i przystosowuje się do obecnych realiów i czasów. Mówimy już: posłanka, gościni czy ministra. Pora więc rozgimnastykować język i zacząć używać: psychiatrka, chirurżka, architektka, psycholożka, magistra, rektorka, laryngolożka, naukowczyni, prezydentka, motornicza, weterynarka...
KCZ