13 marca zapewne przejdzie do historii naszego miasta, a i na długo pozostanie w pamięci kobiet, które środowego wieczoru zapełniły MANEŻ do ostatniego krzesła
Organizatorki wieczoru BYĆ KOBIETĄ to oczywiście kobiety: Beata Jóźwiak, Dorota Polewaczyk, Agnieszka Michalska, Anna Majewska, Anna Kmiołek-Gizara i Alicja Patalan. To one zaprosiły do swojego grona inne panie – te, które wcieliły się modelki, TE, które śpiewały znane piosenki – Magdalena Izbicka, Joanna Kiszkurno, Aleksandra Lasocka, a nawet tę, która prezentowała gimnastykę słowiańską, mało znaną – to wspomniana już Joanna Kiszkurno. Gimnastyka, której oddała się pani Joanna przyszła do nas z Białorusi, około 2014 r. Była przekazywana z matki na córkę, z babci na wnuczkę. – Ćwiczymy, na trawie, na ziemi, można w wodzie i na macie. Wysmukla ciało, prostuje plecy, wzmacnia postawę...Gimnastyka owa redukuje stresy, wzmacnia mięśnie, niweluje bóle pleców i kręgosłupa...
Wszystkie obrazy z kobietami w tle spajał Artur Bednarek, zaprawiony w dziele zapowiadającego.. Oklaski już na początku były burzliwe. – Skoro to spotkanie zorganizowane przez kobiety dla kobiet, to ja nie potrafię powiedzieć, co ja tu robię. Ja nie potrafię odpowiedzieć na to – podgrzewał atmosferę tajemniczością.
Potem powiedział, że chodzi o to, żeby pokazać moc kobiet, wydobyć moc kobiety z...kobiety. – A co ja wiem o kobietach, a jeszcze o ich mocy! A potem sobie przypomniałem słowa Marii Czubaszek, że kobieta ma moc: potrafi zrobić coś z niczego, zarówno obiad, jak i awanturę. I wiem coś o tym, po dwudziestu paru latach małżeństwa.
Ciekawe i wesołe były dalsze przykłady na moc kobiet, ale na wejście czekała już Beata Jóźwiak, szczęśliwa, że może być razem z innymi paniami. Skomplementowała kobiety i podkreśliła ich wartość. Powołała się na słowa Coco Chanel, "że może się zdarzyć, że urodziłaś się bez skrzydeł, ale najważniejsze, żebyś nie przeszkadzała im wyrosnąć". – Ten wieczór należy do nas – zakończyła.
Następnie jako kolejne panie zaprosił na scenę Dorotę Polewaczyk i Julitę Polewaczyk-Polak z fundacji Art Heart. – Dziękujemy, Arturze – powiedziała seksownym głosem pani Dorota i zaczęło się... Panie mówiły o mocy, kobiecej mocy. – Ona jest w nas zawsze, problem jest w tym, czy my dajemy do niej dostęp... Tak, problem jest taki, czy my dajemy sobie do niej dostęp - powtórzyła prelegentka. - Najczęściej nie. A dlaczego tak jest? Bo od zarania dziejów jesteśmy urabiane na grzeczne, uległe, podległe, poświęcające się dla innych. My mamy cierpieć, zapomnieć, że istniejemy, mamy się poświęcać? Pytanie? Gdzie jest miejsce na nasze potrzeby? Na nasze szczęście, radość, przyjemności?
Panie krok za krokiem uświadamiały zebranym, jak żyć, jak stawać się boginiami, jak kreować swoje życie. Jak się rozwijać w świadomości swojej kobiecości. Były przykłady, były anegdoty, potwierdzające, że kobieta ma moc, do której ma dostęp, jest mądra i kreatywna. Jest boginią. Jest miłością.
Potem pan Artur błysnął anegdotą, której miejscem akcji był raj i na scenę poprosił Joannę Kiszkurno, która wykonała piosenkę "Radość o poranku" i chociaż do poranku było, że ho ho, wszystkie panie były oczarowane. Aleksandra Lasocka pokazała się w piosence "Babę zesłał Bóg".
- A teraz przed paniami coś wspaniałego – zapowiedział pan Artur. To coś zaprezentowała pracownia CAMELELE . To pokaz mody przez wieki i lata pani Ewy Stabach. Na wybiegu zaprezentowały się znane panie, od których trudno było oderwać oczy. O ich strojach opowiadała sama twórczyni kostiumów, ubrana w biel. Zaczęła od stroju z 1910 roku, następnie przeszła do czasów tuż po pierwszej wojnie światowej (cekiny), potem pokazała początek dwudziestolecia międzywojennego – kształt H, kapelusze. Był czas na pokazanie chłopczyc i ich strojów podlotkowych, sukien z przedłużonym stanem. Lata trzydzieste? Suknia bliżej ciała, pełna cięć, plisowana. Rok 1939 o modzie przestano myśleć – to początku wojny. Potem inaczej, na przekór wszystkiemu – spódniczki wąskie, kapelusze, bluzeczki, ramiona podwyższone, talia z baskinką, paski, lisy, narzutki futrzane, rękawiczki, torebka. Ostatni strój? Po 1947 roku – wzór Christiana Diora – etola, narzutki, suknia z półklosza, kapelusz.
Wszystkie panie zachwycały, a pani Waciu, była po prostu boska!
I to było do zobaczenia i wysłuchania w ten dzień KOBIETY DLA KOBIET.
Grażyna Maria Dzierżanowska