Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 26 czerwca 2025 03:27

NIEAKTUALNA MAPA MOGŁA DOPROWADZIĆ DO TRAGEDII!!!

NIEAKTUALNA MAPA MOGŁA DOPROWADZIĆ DO TRAGEDII!!!
1a

30 maja, o godzinie 17.33, dyspozytorka linii alarmowej 112 otrzymała dramatyczny telefon ze wsi Gzowo w naszym powiecie. Pożar!
Pożar wybuchł w nieruchomości mieszkalnej nad Narwią, usytuowanej w ścisłej zabudowie tzw. Osady Gzowo. Już po 11 minutach od przyjęcia zgłoszenia, zastępy Państwowej Straży Pożarnej z Pułtuska oraz Ochotniczej Straż Pożarnej z okolicznych wsi dotarły w rejon pożaru. Niestety, nie mogły dojechać bezpośrednio do miejsca tragedii! Na środku drogi widocznej na mapach, od dziesięcioleci stoi domek letniskowy otoczony warownym ogrodzeniem! Dopiero Załoga Ochotniczej Straży Pożarnej z Gzowa pokierowała kolegów okrężną drogą i umożliwiła podjazd wozów strażackich do palącej się nieruchomości.


Zanim jednak wozy mogły dojechać na miejsce, strażacy, ceniąc każdą minutę, udali się biegiem w rejon pożaru, pokonując nadnarwiański wąwóz niedostępny dla pojazdów. Na miejscu zastali przerażonego właściciela nieruchomości i jego dzielnego sąsiada, który od 15 minut, uzbrojony w gaśnice proszkowe i wiadra z wodą, umiejętnie tłumił pożar.


Wiadomo, że w czasie pożaru liczy się każda minuta! Strażacy przez nieaktualną mapę stracili sześć cennych minut!


Dowódca strażaków przyznał, że gdyby nie samodzielnie i umiejętnie prowadzona przez cywila akcja gaśnicza, owe sześć brakujących na dojazd minut doprowadziłoby do prawdziwej tragedii. Tyle bowiem mniej więcej czasu trzeba, żeby drewniany dom, kryty gontem bitumicznym, stanął w płomieniach. Potem wystarczyłaby już chwila, aby zaczęły zajmować się sąsiednie, usytuowane ściśle obok siebie i otoczone iglastymi drzewami drewniane domy.


O tym, że nie mieliśmy gigantycznej tragedii w Gzowie zadecydowały: sprawne gaśnice proszkowe i zimna krew sąsiada pogorzelca, błyskawiczny przyjazd strażaków i świetnie prowadzona akcja gaśnicza oraz natura. Cała tragedia bowiem rozgrywała się w czasie burzy.


Według wstępnych ustaleń, pożar rozpoczął się w rozdzielni elektrycznej. Któreś z urządzeń (licznik elektryczny, programator sauny albo bezpiecznik) eksplodowało w wyniku przepięcia powstałego przez uderzenie pioruna! W całym nieszczęściu szczęściem jest to, że właściciel palącej się nieruchomości był w domu i zaalarmował o pożarze. Gdyby dom stał pusty, prawdopodobnie skala tragedii byłaby nie do opisania.


Morał z tej historii jest taki: po pierwsze w każdym domu musi być gaśnica! Po drugie wszystkie MAPY MUSZĄ BYĆ AKTUALNE! Jeśli na jakimś terenie występują czasowe utrudnienia albo prowadzone są budowy – włodarz terenu powinien na bieżąco przekazywać takie informacje do właściwych służb (straż pożarna, policja, pogotowie ratunkowe, pogotowie gazowe, pogotowie elektryczne itp.).


K.Cz. Fotografowała: K. Czupryńska



Podziel się
Oceń