I my, uczennice i uczniowie, kochaliśmy swojego SORA ANTKA, mimo że nie raz kopnął w tyłek niesfornego SKARŻAKA, szczególnie dokazującego na strzelnicy na Popławach lub w drodze do niej.
Pamiętam, jechaliśmy do Mińska pod opieką SORA. W Warszawie mieliśmy ciut wolnego czasu do odjazdu pociągu. Na określoną godzinę stawiliśmy się wszyscy poza Jurkiem Kurantem. Profesor, zdenerwowany w obawie o bezpieczeństwo Jerzego, gonił po peronach jak dzisiejsze pendolino. Wreszcie jest. Pojawił się w ostatniej chwili.
– Jurek! Jurek! – cieszyliśmy się. Jurek wszedł do wagonu, w którym my już byliśmy, za nim SOR i tak go kopnął w siedzenie, że ten przeleciał w powietrzu pół wagonu.
Jeśli zapytacie po czyjej stronie byliśmy, odpowiemy: za profesorem Antonim Gorczyńskim. Całym sercem.
GMD