Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 2 października 2025 16:38
Reklama

Jak rozbić sobie głowę?

Jak rozbić sobie głowę?
glowa
Krótki poradnik – absurdy drogowe ciąg dalszy.


Metoda pierwsza: wystarczy iść w zamyśleniu po pułtuskim chodniku albo przez parking i już mamy doskonała okazję, żeby uderzyć głową w drogowy znak. Jeszcze ciekawiej będzie huknąć w taki znak po zmroku, bo wtedy dużo lepiej można podziwiać wszystkie gwiazdy, które się po takim uderzeniu pojawiają.

Ustawodawca przewidział takie zagrożenia dla pieszych i określił bardzo dokładnie, gdzie znaki można stawiać i na jakiej wysokości mocować tarcze znaków na słupkach.

W rozporządzeniu Ministra Infrastruktury w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach jest specjalny podrozdział, który określa odległości znaków od jezdni i wysokość ich umieszczania. Na drogach w terenie zabudowanym minimalna wysokość to 2 metry, liczone od nawierzchni do dolnej krawędzi najniżej zamontowanego znaku. Jeśli jednak znak zamontowany jest przy drodze na chodniku, to minimalna wysokość wynosi aż 2,2 metra.

Dzięki takim przepisom i normom prawnym nawet koszykarz nie zrobi sobie krzywdy i nie rozbije głowy. No – chyba, że będzie nieuważny podczas spacerów po Pułtusku. Jedna z największych znakowych karykatur stoi od ponad roku na wyjeździe z parkingu marketu budowlanego Mrówka. Ktoś mógłby tu powiedzieć, że to prywatny teren – ale wyznaczono tam strefę ruchu i obowiązują tam wszystkie przepisy, także te związane z normami oznakowania. A może po prostu prywatny właściciel popełnił taki błąd, bo się nie zna na przepisach?

Cóż – miejscy urzędnicy najwyraźniej mają podobne braki w wiedzy. Przed Szkołą Podstawową nr 3 przy al. Tysiąclecia wyznaczono miejsca postojowe "kiss & ride" i zamontowano stosowny znak. Niestety, możemy mieć przy tym pewność, że zarówno wykonawca, który znak montował jak jak i inspektor nadzoru, który tę pracę odbierał, oświadczyli na piśmie, że mają wymaganą wiedzę i doświadczenie, aby zadanie było wykonane zgodnie z normami prawnymi. Takich rozbijaczy głów jest w naszym Pułtusku jeszcze więcej – przywykliśmy już do tego widoku i najwyraźniej mamy sporą tolerancję na takie chodnikowe zawalidrogi.

Pozostając w temacie drogowych absurdów należy zaznaczyć, że można uszkodzić sobie głowę w Pułtusku metodą "bezstykową". Wystarczy podjąć się zrozumienia oznakowania ustawionego na ul. Przemiarowskiej, zaraz na samym początku, blisko skrzyżowania z ul. Kościuszki. Popatrzmy na zdjęcie: widzimy znak B-43 strefa ograniczonej prędkości do 40 km/h. Zgodnie z przepisami takie znaki stosuje się w celu ograniczenia prędkości w strefach o dużym natężeniu ruchu pojazdów i pieszych. W całej takiej strefie obowiązuje taki limit prędkości, a identyczne znaki muszą się znaleźć na każdej z dróg dojazdowych do takiej strefy. Dwadzieścia metrów dalej ustawiono znak D-40 "strefa zamieszkania". To z kolei oznacza ograniczenie prędkości do 20 km/h, piesi mają pierwszeństwo przed pojazdami także wtedy, kiedy spacerują środkiem jezdni. No i wolno parkować wyłącznie na oznakowanych miejscach postojowych, czyli jeśli zostawisz auto na poboczu przed własnym domem i nie ma oznakowanego miejsca postojowego, to popełniasz wykroczenie. Czy zatem na Przemiarowskiej obowiązuje ograniczenie do 20 czy 40 km/h? Kiedy miniemy te dwa znaki warto wypatrywać miejsc, gdzie każda z tych stref ma swoją granicę i kończy się przy znaku "koniec strefy". Tu już naprawdę może mocno głowa rozboleć: jadąc na północ Przemiarowską i Świętokrzyską nie napotkamy żadnych znaków odwołujących...

Te znaki też montowali pracownicy firm wyłonionych w przetargach, w których złożono oświadczenia o posiadaniu wiedzy, kwalifikacji i doświadczenia. I odbierali te prace inspektorzy nadzoru zatrudnieni przez nasz urząd, którzy także są wynagradzani za swoją wiedzę i fachowość. Te znaki stoją tak absurdalnie ustawione od wielu, wielu lat. Nasi pułtuscy policjanci przejechali w tym czasie obok nich zapewne tysiące razy, a Policja - zgodnie z rozporządzeniem w sprawie szczegółowych warunków zarządzania ruchem na drogach oraz wykonywania nadzoru nad tym zarządzaniem - ma obowiązek reagowania na takie cuda.

Statystyki wskazują na to, że polscy kierowcy nie zwracają uwagi na znaki drogowe. Ciekawe dlaczego...


ZCZ

Podziel się
Oceń

Reklama
NAJNOWSZE EWYDANIE
Tygodnik Pułtuski
Reklama
Reklama
Reklama
OtoDrobne
Reklama
Reklama
ReklamaVictoria recycling
ReklamaOdbiór elektrośmieci
Reklama
Reklama