Ona w garsonce koloru wrzosu, z czarnymi bujnymi włosami, on w szykownym garniturze, pod krawatem. Słuchając podniosłych słów kierownik USC Danuty Skrzypińskiej, trzymali się za ręce. Prezentowali się i godnie, i uroczo
Drugi raz w życiu wysłuchali Marsza Mendelssohna, także ciepłych słów kierownik Skrzypińskiej, która nawiązała do czasu sprzed pół wieku, kiedy to państwo Michalakowie "połączyli swój los i z miłością i nadzieją powiedzieli sobie nawzajem TAK oraz włożyli obrączki jako symbol swojej miłości".
Miłość nie opuściła ich do dzisiaj. – Życzyłabym wszystkim małżonkom takiego życia, jak nasze, takiego pięknego życia - powiedziała TYGODNIKOWI pani Krystyna. – Najważniejsze jest zrozumienie, wspólne zrozumienie i wybaczanie sobie małych przewinień. – A czasy, w których żyliśmy, były trudne - wtrącił pan Jan. – Ale nie było między nami jakiś tragicznych zdarzeń... Zawsze do męża mówiłam: "Tylko spokojnie". I tak 50 lat mamy za sobą!!! W dodatku jesteśmy rodzicami trojga dzieci, pięciorga wnucząt i czworga prawnucząt.
Piękna para. Jak państwo Michalakowie dbają o zdrowie i urodę? Żona Jana, pytana o jej pielęgnowanie mówi, że nie przywiązuje do tego zbytniej uwagi. – Po prostu włosy myję, stosuję najprostszy krem, to wszystko... Pan Jan – sylwetka młodzieńca - chodzi z kijkami, kiedy tylko aura sprzyja. Jest też zapalonym rowerzystą.
Jan i Krystyna Michalakowie – jak powiedziała Danuta Skrzypińska –" wytrwali w małżeństwie pół wieku, nie ulegli pokusie łatwych rozwiązań, dokonując tym samym wielkiej sztuki". Otrzymali od zastępcy burmistrza Róży Krasuckiej bukiet róż i zostali uhonorowani medalem za długoletnie pożycie małżeńskie przyznanym przez prezydenta RP.
Jan (pochodzi z Lipy; absolwent szkoły oficerskiej) i Krystyna (pułtuszczanka) po 46 latach pobytu w Warszawie, wrócili do Pułtuska, obecnie mieszkają na Popławach, skąd pan Jan wyrusza na leśne dróżki. Do medalu prezydenta RP zgłosili rodziców córka Agnieszka i zięć Zbyszek. Są im wdzięczni – przeżyli sympatyczne, wzruszające chwile. Wrócili pamięcią do ślubu cywilnego w pułtuskim ratuszu i kościelnego w bazylice. – W Pułtusku się urodziłam, w bazylice miałam chrzest i komunię, bierzmowanie i ślub. Tu chodziłam do szkół. Pierwszą córkę również urodziłam w rodzinnym mieście, syna również i to z premedytacją. Tomek, najstarszy, urodził się w Warszawie. Ślub cywilny mieliśmy w październiku, kiedy mąż szedł po schodach, potknął się! Ale nic złego to nam nie wywróżyło...
Wnosząc zdrowie państwa Michalaków lampką szampana, usłyszeliśmy od pani Krystyny: - I za nasz Pułtusk.
czwartek, 26 czerwca 2025 07:51