Jeśli ktoś spyta, czy taki ocean zieloności wymaga dużo pracy, usłyszy, że pochłania "każdą wolną chwilę". Na huśtawce, którą otacza istny gaj - a najbardziej wyróżniają się wysoookie trawy- czterometrowe miskanty olbrzymie - Zofia przysiada najwyżej na dziesięć minut, nie więcej, bo pracy w gospodarstwie w brud, a i "ogród to wieczne urządzanie, dosadzanie, przesadzanie". – Huśtawka stanęła w miejscu starej, która się rozpadła, szkoda było ten kącik stracić i pomyślałam, że trzeba coś zrobić. Miała być tylko ławka, ale syn powiedział, że może zrobić huśtawkę - mówi Zofia. I zrobił. Edward: - Po pracach wieczornych siadamy z żoną na huśtawce choć na dziesięć minut.
Huśtawka ma elementy dziadkowej maszyny rolniczej. – Okucia ławki są zrobione z zębów kultywatora konnego – mówi syn państwa Chmielewskich. – Deski huśtawki są czterdziestoletnie, podłogowe, pochodzą ze starego domu – surowce z odzysku...
Tuż za bujaną ławką znajduje się romantyczny, drewniany mostek, którym dojdziemy do... stawku, otoczonego roślinnością, jak pułtuski rynek kamieniczkami. W wodzie kłębią się ryby, małe i duuuży karp. Pan Edward rzuca im rozdrobnioną bułkę, którą ryby pochłaniają w lot. – Ten mostek to było moje marzenie – słyszę od Zofii. – I zawsze marzyłam o ogrodzie. Zbierałam czasopisma pod tym kątem, oglądałam wszystkie programy ogrodnicze w telewizji. Kiedy byłam małą dziewczynką, miałam swoją grządkę, moja babcia uwielbiała kwiaty...
Stawek wcale nie taki malutki. Czy ryby z niego "idą" na patelnię? – pytam. - Szkoda nam ich na patelnię, są po to, żeby na nie patrzeć – mówi ogrodniczka, która zwraca moją uwagę na warzywniak widoczny znad stawku, a w nim "ziemniaki, truskawki, większość warzyw – buraczki, cebula, pomidorki, szpinak, pietruszka, bazylia, mięta". – Stawek pogłębialiśmy, z początku był mniejszy – informuje mąż pani Zofii. – Jest zarybiony, otoczony drzewami, krzewami, trawami... Pani Elżbieta Iwanowska, jak kiedyś była w komisji konkursowej, powiedziała, że nasz ogród może służyć uczniom jako botaniczny. A taką opinię wydała nasza znajoma: "Jeżeli istnieje raj, to tak właśnie wygląda". Z. Chmielewska: - Zimą ogród też pięknie wygląda: wierzby są pomarańczowe, derenie czerwone, zielone... Jesień jest piękna, jak wszystko się przebarwia... Piękna jest wówczas trzmielina oskrzydlona, ognisty krzew. - Każda pora roku ma swoje kolory – dodaje Edward.
Zofia: - A to jest dąb błotny, tu teren jest trochę podmokły, więc sadziłam rośliny, które go lubią. Niestety, padło mi kilka drzew, głównie z powodu zbyt dużego nawodnienia ziemi. I tu włącza się Edward Chmielewski: - Żona kocha trawy. – A róże? – pytam, bo ich tu wiele. Zofia: – Oj, bardzo, chociaż to wymagający kwiat, trzeba go opryskiwać, chronić przed chorobami grzybowymi kilka razy w roku. A z drzew najbardziej lubię graby.
A oto i pysznogłówka – z kwiatu wyrasta kwiat, takie roślinne cudo. – Jestem zauroczona tym ogrodem – mówię. Słyszę: - Wiedziałem, że się pani spodoba!
A tu kasztanowiec czerwony, chociaż... zielony, tylko kwitnie na czerwono. I juki kwitną na biało, mają ogromne kwiatostany, kładą się, jak pada deszcz. – A tu mam floksy, które bardzo lubię, tak pachną, ale są wymagające, atakuje je pleśń, tu natomiast brzoza, ale nietypowa – to Zofia, która chciałaby mieć klon palmowy, ale nie wie, czy on wytrzyma polskie warunki. Mówi: - Rododendrony na przykład lubię, ale mi nie wychodzą... Magnolia też się u nas nie sprawdza, coś jej nie pasuje. Ale pyszni się sumak, polska palma. Edward: - Ale poza tym to wszystko u nas rośnie, żona produkuje kompost, który zasila rośliny. Nazywamy jest złotem ogrodnika. Zofia: - No i się go nie przenawozi.
Różnorodność zieleni powoduje różnorodność iglaków, drzew i krzewów – jest świerk, modrzew, jodła, kosodrzewina, sosna, są jałowce, tuje...
Gdzie pani Zosia zaopatruje się w rośliny? Ma swoje miejsca, głównie u pana Kaczyńskiego na Kościuszki i na Warszawskiej u pana Czernika. Podlewanie? Wodą ze stawu, miękką, ciepłą, podlewa przynajmniej rośliny jednoroczne, "bo wszystkiego to nie ma siły".
Żegnamy się przy prywatnym rondzie państwa Chmielewskich, pięknym, z drzewem pośrodku, rzadkim –platanem, kawałeczek jego kory w portfelu znamionuje... zamożność. Pani Zosia zwraca jeszcze moją uwagę na pergolę przed domem, "która jakoś tak wyskoczyła znienacka", powstała w miejscu uschniętej tui. Tu też pięknie, kwiatowo i DRZEWNIE, wśród kosodrzewiny rośnie grab i buk kolumnowy. Pan Edward kieruje mój wzrok na ozdobną studnię przed domem, miejsce wystawowe dla kwiatów...
No i zapomniałam napisać o tulipanowcu, też jest, chociaż troszkę słabuje i jeszcze nie kwitł, bo za młody...





















