Park na Widok jest przepięknej urody. A będzie jeszcze piękniejszy, gdy wszędzie, gdzie trzeba, pojawi się trawa. Ale... Już bardzo wczesnym rankiem widujemy w nim panie/panów z pieskami. Pytanie – gdzie one załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne? Na chodnikach? Na świeżo posianej trawie? Bo trzeba wiedzieć, że dopóki na Widok rozciągały się stepy akermańskie, to czworonogi, liczne na osiedlu, przysiadały w chaszczach...
Pułtuskie przedszkolaki, w PBP im. Joachima Lelewela, miały okazję posłuchać wierszy znanych polskich poetów. A te wiersze czytali znani pułtuszczanie, na co dzień poważni ludzie na stanowiskach, np. policjant, dyrektor zamku, pani wicestarosta, nauczyciel akademicki, pani dyrektor MCKiS, żona burmistrza Wojciech Gregorczyka, pani Joanna, która coraz częściej bierze udział w publicznym życiu naszego miasta.
Z Lilą Waleśkiewicz znamy się, że ho ho. Spotkaliśmy się w jednym z pułtuskich supermarketów. I tak sobie gadu gadu i Lila nam podała dwa przepisy. Na pasztecik – otworzycie oczy ze zdziwienia – i na zupkę z piersią kurzą i warzywami, a koniecznie z brokułem i selerem. Więc ta zupa. Gotujemy pierś, dorzucamy warzywka, po uwarzeniu kroimy mięsko, na przykład w kwadraciki, jasne, że solimy, pieprzymy, dodajemy – pewnie – zieloną pietruszeczkę... Ciekawe, że w tej zupie nie ma ziemniaków, jest pokrojony seler, który robi za kartofle. No i brokuł. Jeśli coś przeinaczyliśmy, trudno, będzie wariacja na temat LILKOWEJ zupy. Ale pasztecik? Raczej przepis zapamiętaliśmy. Więc tak (pamiętacie, jak panie polonistki nas uczyły, że nie zaczyna się zdania od WIĘC? Zaczyna się, zaczyna, chociaż wiadomo – od WIĘC zaczynają zdanie ci, którzy już TROCHĘ piszą): pałki kurze gotujemy dłuuugo, no, do... upadłego. Możemy dodać warzywka, bo zostanie nam rosołek do wykorzystania (Lila je go z ryżem). Jak już nawet... kostki będą miękkie, mięsko wyjmujemy i rozcieramy... widelcem. Jak za suche, dodajemy dwa CIUTY rosołku. Do rozdrobnionego mięska dodajemy serek BRI i też go traktujemy widelcem. Aha, i rozmaryn. I taką przygotowaną jakoby pastę wkładamy do słoiczka i schładzamy.
Seniorzy w naszym nowoczesnym mieście z tradycjami mają się, tak nam się wydaje, dobrze. Są zrzeszeni w różnych seniorskich grupach, mogą też przychodzić do Domu Dziennego SENIOR WIGOR na różnorodne zajęcia. Jeśli więc, seniorze, masz lat 60+ i mieszkasz w pułtuskiej gminie, przychodź śmiało na Zaułek, gdzie cię DOM zaprasza. Jasne, nie każdy z tego zaproszenia skorzysta, bo wśród seniorów są też samotnicy, którzy nie lubią się JEDNOCZYĆ i nie każdemu seniorowi... SENIOR na imię.
Pamiętacie, donosiliśmy, że tego lata smakosze pomidorów z uprawy w Grabówcu zostali pozbawieni okazji ich zakupu. (Zakup, co ciekawe, odbywał się poza wzrokiem właścicieli tych smacznych pomidorków – czarnych, żółtych i czerwonych. Kupujący sami odważali zakup i należność wkładali do plastykowego pudełeczka). I tak wprowadziliśmy was w błąd, bo pomidorki były sprzedawane, ale my nie mieliśmy szczęścia trafienia na pełne skrzyneczki. Dopiero dziś, 3 października, dokonaliśmy zakupu!!! No i lepiej późno niż wcale. Właśnie wracaliśmy z grzybów. Wiaderko i koszyk – po brzegi. Podgrzybki. Ale i kilka prawdziwków. Te, pokrojone na plastry, wzdłuż, układamy na rozgrzanym maśle, posypujemy solą i pieprzem, i po zrumienieniu kładziemy na chleb. To jest pyszne!
I jeszcze powrót do przeszłości, czyli DNI PUŁTUSKA, po których pozostał nam program (zaproszenie). Cudowny. Barwny. Nasycony Pułtuskiem. Bogaty w treści. Z ilustracjami wykonanymi pastelami przez utalentowaną pułtuszczankę, Kamilę Popko. Program wart zachowania w szufladzie.
A na koniec PLOCIUSZKA nasi dzielni strażacy – to ci, którzy brali udział w MATEUSZOWYM korowodzie. Fajni ludzie.
GMD