
Zaś sama Agata Zalewska przepraszała pułtuszczan za program telewizyjny Sprawa dla reportera, który mieszkańcy Pułtuska odebrali zdecydowanie negatywnie - nie padło w nim nawet jedno słowa o olbrzymim zaangażowaniu pułtuszczan w sprawie Stasia. Agata podała: Ja jestem bardzo wdzięczna za ratowanie mojego wnuka. Nie zostawiajcie nas samych. Bez Was nie damy rady! ***
W minioną niedzielę, po raz kolejny, spotkaliśmy się na STASIOWYM kiermaszu, na Rynku, po którym oprowadzała nas Ewa Bochenek, koordynatorka działań charytatywnych, z których pieniądze zasilą konto chorego chłopczyka. Tym razem zebrano 39 298, 38 zł. (Na koncie jest 670 934zł, czyli 7,88%; brakuje 7.843,738,96zł).

Podaną kwotę zasilą jeszcze datki ze sprzedaży wyśmienitych ciast (KGW GWIZDAŁY), które będą sprzedawane w Dniu Kobiet przed jednym z pułtuskich marketów.
*Ale, wróćmy na rynek, gdzie już czeka na TYGODNIK Ewa Bochenek, która na rynkowym bruku jest od dobrych kilku godzin. Od razu podchodzimy do stoiska, które obsługuje Ewa Mróz-Cebula, szczerze zaangażowana w akcje dla Stasia. Stoi wraz z koleżanką przy stole bajecznie kolorowym, pełnym artystycznych, ręcznie wykonanych przedmiotów. Dużo tu wielkanocnych ozdób, dużo pisanek, między innymi są te z sitowia wykonane przez artystkę ludową Halinę Witkowską.

Ewa: - Są tu dzieła pozyskane z SOSW, MOPS-u, DPS Pułtusk i od osób prywatnych. Sprzedałyśmy już około 40% zasobów, dużo. W puszkach mamy dziesięciozłotówki, dwudziestozłotówki i setki. Jesteśmy dobrej myśli...
Ewa Bochenek podczas spaceru między stoiskami: - Babcia Stasia ze swoją drużyną była na rynku już od siódmej, rozkładała rzeczy na stoiskach: książki, ozdoby wielkanocne, maskotki, ciasta. Potem zjawiały się panie z KGW – Czerwone Korale z Klask, z Winnicy Wysokie Obcasy, z Trzcińca, Lipnik Nowych i Gwizdał.
Stoisko z książkami: - Ludzie chętnie je biorą. Kwoty? Różne – 100 zł, 50, 20 zł – mówi Łukasz Baczyński i Paweł Kamionka, którzy przyjechali dla Stasia z Warszawy, koledzy taty chłopca, z boiska i ze szkoły. – Ludzie szukają ulubionych autorów, kryminałów...

Ewa Maga – z grupy Ewy Bochenek - czuwa nad ciastami, a te są wręcz smakowite. – Poszła już połowa ciast, ale mamy też słoiki z zawartością, np. z patisonami, dużo smalczyku swojej roboty nam poszło. Jestem zadowolona, nie jest źle. A poza tym dobrze idą jogurty, dar od pana Andrzeja Grabowskiego, 1500 sztuk.
Idziemy do gospodyń z Winnicy, Wysokie Obcasy. – Cudowne kapcie mamy, dziergały je: Marysia, Agnieszka, Marzenka i babcia Krysia. Jedna pani to za dwie pary nam sto zł włożyła do puszki. Fajnie jest, tylko ręce marzną...
Przy NIEDŹWIADKACH smakowicie pachnie pieczona kiełbaska. Tu też spotykamy rodziców Stasia. - Kto ile uważa, tyle wrzuca do puszki. Ktoś nam wrzucił 200 zł, znamy tego KTOSIA... OSP Trzciniec, Łukasz Czyżewski, tata Igi: - Podczas poprzedniego kiermaszu też byliśmy. Ubieramy młodzież w stroje strażackie i demonstrujemy sprzęt strażacki. Jesteśmy tu razem: Krzysztof Smoliński, Katarzyna Smolińska Kacper Balcerzak, Robert Czyżewski, Ola Jaworska.
Zmierzamy do stoiska PSP 4, cudne pisanki. Magda Piekarska i Ewelina Melnicka z wolontariuszkami. – Jaja wykonywałyśmy na warsztatach szkolnych metodą decoupage, pracowałyśmy 3 tygodnie. Został nam tylko jeden koszyczek z jajkami, ponadto mamy deski kamienne do serwowania serów i uroczy stolik z kamiennym blatem, dar rodzica.
KGW Czerwone Korale: - Jest ruch, ale spodziewałam się większego. Serwujemy zupę chrzanową (absolutnie świetną – gmd), był popyt na smalec, na ciasta. Datki? I 20zł, i 50, i 100. Mamy też loterię fantową.
Stoisko Narodowego Odrodzenia Polski (Instytut Trzeciej Pozycji - działalność charytatywna i oświatowa), przy nim pan Paweł i pani Marzena: - Zorganizowaliśmy plenerowe punkty dla dzieci, które tu mogły sobie pomalować twarze, złożyć zwierzątko z balonika, porysować. Owszem odwiedzano nas często, teraz się trochę przerzedziło, w puszce mamy różne datki, 50 – złotówki również.
Stoisko Mary Kay – Dorota Rzeczkowska z panią Martynką: - Mieliśmy duże zainteresowanie naszymi produktami – chcemy pięknie wyglądać. A za datek dla Stasia oferowałyśmy zabiegi pielęgnacyjne. Panie ciągnęły losy na zabiegi, a na nie umawiałyśmy się w naszym salonie. Puszka? Była używana, nawet po 200 zł mamy, rzucano po 100, po 50 zł.

Stoisko KGW Gwizdały za Wyszkowem: - Przyjechałyśmy z różnościami: z pierogami, ciastami, pasztecikami, popcornem, kawą i herbatą, z książkami. Prawie wszystko poszło. Pierogi były pyszne. Mamy w puszce 200 zł i dużo setek.
Paweł Zalewski, dziadek Stasia: -Kwota do zebrania jest strasznie duża, wręcz nierealna. W Polsce nie ma refundacji na lek potrzebny dla Stasia, a w wielu krajach jest on dostępny bez trudu. No, ciężko jest...
Tekst i fot. Grażyna M. Dzierżanowska